Akt II
Przygodna Przygoda
Dzielnicowego Majtaska
Moglibyśmy
przypuszczać my, że tu właśnie zaczyna się cały dramat, ale
gdzie tam! Oczy Dzielnicowego natychmiast spoczęły na rozbitym
szkle i mimochodem wymsknęło się spod sumiastych wąsów
tylko tyle:
-O
Jezusie Słodki!- po czym dodał – Przyszedłem po moje. - I
mrugnął okiem do sklepowej.
-Panie
Dzielnicowy, to właśnie było dla Pana, ale Henio Mieszczuch...
-O,
przepraszam! Tragedię rozpętał niejaki Walduś! - co mówiąc
niemal zabił tamtego wzrokiem. Walduś zmalał jakoś strasznie, po
czym jakoś nienaturalnie pisnął – To Henio wszczynał!- po czym
spuścił szybko oczy.
-Wszczynaliście?!
-Ja
wszczynałem!? To Mariolka na mnie nasłała tego bałwanka, a on
wszczynając stłukł!
-Wszczynaliście,
Waldek!?
-Gdzieżbym
tam śmiał, Panie Władzo! Jak Bozi... Jak rany, to Mieszczuch
wszczynał i Mariolka prosiła mnie o pomoc, a flaszka sama jakoś
tak!
-Sama,
powiadacie!? A gdzie moja obiecana.. khem... jałowcowa?
-Un,
to un wziunł i stuk! - zakrzyknęła sklepowa z całą mocą, pewny
jestem, że zatrzęsłyby się szyby, gdyby nie nalepione na nich
gazety z napisem „Remament. Zamkniente”. Ledwo Pani Mariolka
skończyła swoje oskarżenie, okazało się, że ani po Waldusiu,
ani po Heniu nie zostało nawet śladu. No, może poza szkłem i
mokrą plamą na podłodze.
-No,
bardzo (...) ładnie! - rzekł Pan Władza, w miejscu kropek były
słowa niecenzuralne, których to słów nie wypada
wkładać w usta osoby publicznej i ogólnie szanowanej –
Zostało się cóś?
-Jagodzianka
na kościach i Brzozowa...
-A
Pani da! Skoro jużem przyszłem...
-A
cóś podto?
-Kurniszuny...
-Oj,
dopsz...
Co
wydarzyło się potem nie uchodzi opisywać, więc nie opiszę, ważne
dla naszego dramatu, było to, że poszły 4 brzozowe i cały
denaturat „dla koloru” - jak mawiał dzielnicowy. Sodomia i
Gomoria, tyle, że z przewagą tej drugiej. Majtasek przespał noc
całą za ladą, gdzieś między żarówkami, a octem. Sklepowa
zastanawiała się z kolei co powiedzieć staremu, ale doszła do
wniosku, że powiem mu to co zawsze; „ramamemt był i się
przeciungł”. Jednego, niestety, nie przewidziała. W oparach
brzozowej zapomniała zamknąć na noc drzwi, a rano... No,
właśnie.., a rano zaczął się nasz dramat...
Koniec Aktu Drugiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz