sobota, 7 lutego 2015

Ostatnia Flaszka - Akt II

Akt II
Przygodna Przygoda Dzielnicowego Majtaska

     Moglibyśmy przypuszczać my, że tu właśnie zaczyna się cały dramat, ale gdzie tam! Oczy Dzielnicowego natychmiast spoczęły na rozbitym szkle i mimochodem wymsknęło się spod sumiastych wąsów tylko tyle:
     -O Jezusie Słodki!- po czym dodał – Przyszedłem po moje. - I mrugnął okiem do sklepowej.
     -Panie Dzielnicowy, to właśnie było dla Pana, ale Henio Mieszczuch...
     -O, przepraszam! Tragedię rozpętał niejaki Walduś! - co mówiąc niemal zabił tamtego wzrokiem.      Walduś zmalał jakoś strasznie, po czym jakoś nienaturalnie pisnął – To Henio wszczynał!- po czym spuścił szybko oczy.
     -Wszczynaliście?!
     -Ja wszczynałem!? To Mariolka na mnie nasłała tego bałwanka, a on wszczynając stłukł!
     -Wszczynaliście, Waldek!?
     -Gdzieżbym tam śmiał, Panie Władzo! Jak Bozi... Jak rany, to Mieszczuch wszczynał i Mariolka prosiła mnie o pomoc, a flaszka sama jakoś tak!
      -Sama, powiadacie!? A gdzie moja obiecana.. khem... jałowcowa?
      -Un, to un wziunł i stuk! - zakrzyknęła sklepowa z całą mocą, pewny jestem, że zatrzęsłyby się szyby, gdyby nie nalepione na nich gazety z napisem „Remament. Zamkniente”. Ledwo Pani Mariolka skończyła swoje oskarżenie, okazało się, że ani po Waldusiu, ani po Heniu nie zostało nawet śladu. No, może poza szkłem i mokrą plamą na podłodze.
     -No, bardzo (...) ładnie! - rzekł Pan Władza, w miejscu kropek były słowa niecenzuralne, których to słów nie wypada wkładać w usta osoby publicznej i ogólnie szanowanej – Zostało się cóś?
     -Jagodzianka na kościach i Brzozowa...
     -A Pani da! Skoro jużem przyszłem...
     -A cóś podto?
     -Kurniszuny...
     -Oj, dopsz...
      Co wydarzyło się potem nie uchodzi opisywać, więc nie opiszę, ważne dla naszego dramatu, było to, że poszły 4 brzozowe i cały denaturat „dla koloru” - jak mawiał dzielnicowy. Sodomia i Gomoria, tyle, że z przewagą tej drugiej. Majtasek przespał noc całą za ladą, gdzieś między żarówkami, a octem. Sklepowa zastanawiała się z kolei co powiedzieć staremu, ale doszła do wniosku, że powiem mu to co zawsze; „ramamemt był i się przeciungł”. Jednego, niestety, nie przewidziała. W oparach brzozowej zapomniała zamknąć na noc drzwi, a rano... No, właśnie.., a rano zaczął się nasz dramat...



Koniec Aktu Drugiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz