sobota, 7 lutego 2015

Ostatnia Flaszka - Akt I

Ostatnia Flaszka
Dramat w Trzech Aktach

*

Akt I
Stalowe Nerwy Henia Mieszczucha

Wszedł. Wszedł jak wchodzi prawdziwy chłop. Wszedł głośno i z przytupem.
-Flaszkję, Pani Ładna!
-Flaszki wyszli,a w ogóle to renament jezd! Poszed! - sklepowa była pięka, no, dość piękna, ale bardzo stanowcza i znała miejsce swoje i miejsce klienta, czego nie można było powiedzieć o Heniu.
-Łżesz, ruda małpo! Dawaj flaszkję, bo nie wylizę z tego przybytku!
-O! Patrzajcie go jaki kozak! Włazi to to jak do siebie i mordę drze! Panie Waldku! Panie Waldku! Klyent cham się natrafia!
Z zaplecza wyszedł chłop na schwał Janosik, bym powiedział, tyle, że bardziej pyskaty taki i mniej ogolony:
-Targamy się po szczękach, klyjent, czy eleganco zawijasz kitem pod siebie? - Heniu nie takie rzeczy słyszał, więc rąbnął w pulpit pięścią, aż Makrela podskoczyła, co ona na wadze była i wrzasnął:
-Ty mnie tu bysiorami pędzlowanymi takimi straszych, ruda cholero? A pod sklepem to z kim piłaś, jak nie ze mnom!? - tu sklepowa lekko spąsowiała (chociaż i tak nie było tego widać na jej lekko fioletowem obliczu) i odrzekła:
-Walduś, daj spokój. Przynieś klyentowi te flaszkje, co w pierwszej pomocy stoi i niech idzie z Bogiem! - Walduś zdziwił się mocno, minę złą zrobił, zagroził pięścią, ale wyszedł. Kryzys został zażegnany.
-Następnym razem to ja tego Waldusia, o, o tak! - i Heniu skrzyżował ramiona, całując przy tem własną pięść.
-Ożeż, Ty, karakanie w mandoline czesany! - i z gracją i lekko Walduś przeskoczył ladę, niestety, potrącił przy tem uczynku oną flaszkę, ta potoczyła się i gruchnęła na ziemię.
-Ożeż, k... mać! - rzucił przerażony Walduś, po czem zapanowała grobowa cisza. W oczach Hienia zabłysły łzy. Sklepową sparaliżował strach...
-To się... to się posprząta... - palnęła z głupia frant.
Wtedy to właśnie do sklepu wszedł dzielnicowy Majtasek:
-A co tu się wyrabia, Obywatele, co??



Koniec Aktu Pierwszego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz