Łopata
Czarna limuzyna
podjechała na miejsce. Niemal środek lasu, jakiś tojtoj, kilka
ławek. Cicho, pusto. Żywej duszy.
-Co to ma, kurwa, być? -
zapytał Siekiera, ale nie oczekiwał odpowiedzi. Trzech łysych
goryli rozglądało się dokoła jak on.
Z naprzeciwka podjechał
jakiś bus. Zatrzymał się. Włączył długie światła. Ktoś
pojawił się między nimi, oparty o maskę.
-Łysy, idziesz z Marnym
i bierzecie towar. - Łysy z Marnym posłusznie poszli w stronę
busa. Po chwili wrócił Marny.
-On mówi, że gada tylko
z tym, z kim robi interes...
-Co on, kurwa, sobie
myśli? Że co on jest? Pieprzona Barbie jakaś? Kurwa mać... -
Siekiera wygramolił się z samochodu. Po drodze rzucił do kierowcy:
-Młody, siedzisz i
pilnujesz wózka.
Wciąż klnąc pod nosem
Siekiera poszedł w stronę busa. Opart o maskę stał jakiś facet i
palił sobie spokojnie papierosa.
-Co jest? Forsa jest to i
towar powinien być, a tu nie dosyć, że w środku lasu, jak w
czytadle dla pojebanych dzieci, to jeszcze kurwa „osobiście”? Co
ja jestem, tragarz jakiś, kurwa?
-Lubię wiedzieć z kim
interesy robię. Rozumiem, że mam przyjemność z Siekierą?
-Nie, kurwa, z Barbie
jebaną. Dawaj gościu towar, bierz kasę i zabieramy się stąd. Co
to za pomysł, żeby w lesie?
-Cisza, spokój, gwiazdy,
lasem pachnie...
-Co ty pierdolisz? Masz w
ogóle towar?
-Masz forsę?
-Zobaczę towar,
zobaczysz kasę. - z tyłu busa z hukiem otworzyły się drzwi.
-Jest tu z tobą jeszcze
ktoś?
-Ty jeden masz prawo mieć
kolegów? Nie urodziłem się wczoraj. Interes to interes.
-Łysy, idź zerknij na
towar.
Łysy posłusznie zniknął
w ciemnościach. Mija chwila. Cisza. Mija długa chwila. Cisza.
-Łysy! Co jest do kurwy
nędzy, towar jest? - krzyczy Siekiera.
-Jest.
-To czego, kurwa, mordy
nie otworzysz?
-Marny, idź po towar. Z
Łysym bierzecie i do wózka.
Gdy tylko Marny odszedł,
Siekiera podał walizkę facetowi. Ten wziął ją i postawił obok
siebie. Bez słowa.
-Nie przeliczysz?
-Trzeba ufać ludziom.
-Pierdolisz, kurwa, w
interesach?
-Bywa... - co mówiąc
wyjął z kieszeni paralizator i bez słowa strzelił. Zapanowała
ciemność.
Gdy siekiera otworzył
oczy, leżał na jakiś liściach. Nad nim pochylał się znany już
mu „facet”.
-Pogadamy?
-Co, kurwa? Co ty, kurwa?
Ja ci, kurwa! Ty wiesz, kto ja jestem, chujku?
-Nie trzeba się
denerwować. Porozmawiajmy, proszę. Ja powiem swoje, ty powiesz
swoje, dogadamy się i będzie dobrze.
-Co ty, kurwa pierdolisz,
chujku? - rzucił się Siekiera, ale tak strasznie wszystko go
bolało, że nie był w stanie nawet się podnieść.
-Mam do ciebie prośbę.
Właściwie propozycję. Dogadamy się, to i dobrze będzie i
zarobisz jeszcze.
-Cię kurwa zajebie!
Zjebie ciebie i całą twoją rodzinę, chujku, nie wiesz z kim
gadasz, kurwa! Ci, kurwa, dam propozycję!
-To twoje ostatnie słowo?
-Ja ci tego, kurwa... -
jednak silne kopnięcie w okolice ucha sprawiły, że Siekiera na
chwilę zamilkł.
-Rozumiesz, „chujku”,
to nic osobistego. Nawet chciałbym się z tobą dogadać, prosiłem,
proponowałem ci układ, ale ty chciałeś po swojemu. Wiesz jak to
jest. Jesteś cwany, masz kolegów, twoje słowo chuj znaczy.
Pójdziesz do kolegów, naślesz na mnie kolegów albo policję. Po
co mi to? Załatwimy to zatem inaczej. Zakopiemy cię szybciutko i z
głowy.
-Hehe, pojebie! - po czym
zaczął się drzeć – Łysy! Marny! Kurwa, Łysy!
-I po co to krzyczeć
tak? Łysy z Marnym spokojnie leżą sobie obok, o tam. - kiwnął
głową za siebie. Szkoda smarkaczy. Ile oni mają? Ze dwadzieścia
lat, co? Kiedy to my mieliśmy po dwadzieścia lat...
-Co ty pierdolisz, kurwa?
Pojebany jakiś, kurwa, jesteś? Czego ty, kurwa, chcesz? Forsy? Ty
wiesz kto ja jestem?
-Jesteś już żenujący.
Oczywiście, że wiem kim jesteś, dlatego po ciebie przyjechałem.
Myślisz, że zadawałbym sobie tyle trudu, by pogadać z kimś, kogo
nie znam? Znam cię bardzo dobrze. Znam. Ty mnie mniej.
-Kto ty, kurwa, jesteś?
-Jak ja nie lubię
„kurew” jako przecinków... - zapalił papierosa.
-Co ty pierdolisz? O co
ci chodzi? - Siekiera cały czas usiłował się podnieść.
-Świat bywa zaskakująco
mały. Życie potrafi zaskakiwać. Kto by to pomyślał. - Siekiera
dałby słowo, że „facet” się zaśmiał.
-Ile chcesz?
-Słucham?
-No, ile, kurwa, chcesz?
-Nic nie chcę. Jak będę
chciał to sam sobie wezmę.
-Musisz coś chcieć,
kurwa!
-Mówi się „czegoś
chcieć”, a nie „coś chcieć”.
-Co, kurwa?
-A tam, szkoda czasu.
Jakieś ostatnie, rozsądne życzenia?
-Co ty pierdolisz?
-Dobra. Papierosek. -
„Facet” pochylił się nad Siekierą, wsadził mu papierosa w
usta, zapalił i bez słowa patrzył jak ten pali.
-Ja nic nie powiem!
Kurwa! Nic nie zrobię! Kurwa!
-Wiem, wiem. Pal
spokojnie ostatniego papieroska, nie rób z siebie szmaty. - Siekiera
wypluł papierosa i zaczął wrzeszczeć:
-Poważnie! Nic, kurwa,
nie zrobię! Jaka policja, kurwa? Dogadajmy się...
-Stul pysk i rozbieraj
się.
-Co?
-Powiedziałem: Stul pysk
i rozbieraj się. - skinął na kolegów:
-Dopilnujcie go. Do
golasa.
Odszedł. Siekiera teraz
zauważył, że Łysy i Marny leżeli związani nieopodal, ale nie
widział Młodego. „Facet” pochylił się najpierw nad Łysym.
Rozmawiali jakiś czas. Potem pochylił się nad Marnym i też coś
mówił. Siekiera bardzo się starał, ale niczego nie słyszał.
-Więc jest tak, boluś.
Słuchaj mnie. Słuchasz? - kopnął draba w bok.
-Słucham!
-Możesz umierać z
szefuńciem, mnie tam chuj. Wkurwisz mnie... Kończysz w dole. Jeden
trup czy kilka - jebie mnie to. Rozumiesz?
-Tak. - bąknął.
-Kurwa, rozumiesz,
pojebie? To twoja pała, nie moja. Ja to pierdolę. Więc jak?
-Rozumiem!
-Ruszysz ryjem –
kończysz w dole ze swoim koleżką, rozumiesz?
-Rozumiem...
-Po chuj ja z tobą
rozmawiam...
-Tak! Rozumiem, kurwa!
Rozumiem! To nie mój kolega!
-Teraz weźmiesz łopatę
i rozwalisz nią łeb Siekierze. Jak zawalisz, ja rozwalę łeb
tobie. Rozumiemy się?
-Tak! Rozumiem, zajebię
chuja łopatą!
-O, teraz inaczej mówisz,
inna sprawa. - odwrócił się do postaci w tle - Rozwiąż go, i daj
mu łopatę.
-Panowie, dogadamy się!
Na pewno się dogadamy, kurwa! No, kurwa, dogadamy się, kurwa! -
krzyczał Siekiera.
-To twój goryl.
Pogadacie sobie później. Teraz Marny sobie trochę pokopie.
Goryl posłusznie wziął
łopatę i podszedł nieco dalej, gdzie kopał już Młody.
-Panowie, co mam, kurwa,
zrobić, byście chcieli pogadać??
-Jak gadają kaczki?
-Co?
-Zrób kaczkę!
-Jak to?
-Marny. Chodź tu i wal
go tą łopatą, mam już tego dość, pojeb nie łapie. - Marny
posłusznie ruszył w stronę Siekiery z łopatą w rękach.
-Kwa kwa!
-Że jak?
-Kwa! Kwa! Kwa, kwa! -
krzyczał Siekiera.
-Marna ta Twoja kaczka. A
jak kogut robi?
-No co ty? Daj spokój,
kurwa, kogut?
-Eee, nie pogadamy
sobie...
-Kukuryku.
-Jaja sobie robisz?
Słyszałeś kiedyś Teleranek?
-Kuukkuryykuuu!
-No, no... Zrobiłeś na
mnie wrażenie.
„Facet” odwrócił
się do Młodego i Łysego, którzy właśnie w pocie czoła kopali
głęboki dół.
-Jak idzie? Marnie wam
idzie? Do rana tu siedział nie będę. Kopcie szybciej.
-Słuchaj... - odezwał
się Siekiera, ale ciszej.
-Tak?
-Gdybyś mi, k...
powiedział o co właściwie chodzi, to jestem pewny, że się
dogadamy, kurwa, wiesz... Jak człowiek interesu z człowiekiem
interesu. K...
-Kopcie z zaangażowaniem,
bo się denerwuję. Jak nie wykopiecie przed wschodem słońca, to
będziemy losowali, który z was nie skończy w dołku. Rozumiemy
się?
-Słuchaj, kurwa!
naprawdę możemy się dogadać, przecież jesteśmy, kurwa,
rozsądni ludzie!
-Taaa... Co mówiłeś?
Aaa, tak. Mówi się „rozsądnymi ludźmi”.
-Możemy się jeszcze
dogadać, kurwa! po co tobie te kłopoty, trupy w lesie, kurwa,
policja, dochodzenie i tak, kurwa, dalej...
-Jakie trupy? To twoi
goryle cię wykończą łopatami i zakopią w lesie. To będzie ich
problem.
-O co chodzi? O co,
kurwa, ci chodzi? Pieniądze? Podpadłem ci? Zalazłem za skórę
koledze? Przeleciałem ci starą, co, kurwa, jest? Rodzina czy coś,
kurwa?? Rozumiem, tylko, kurwa, powiedz o co chodzi! Dogadamy się,
kurwa! Moi ludzie zajebali ci furę? Powiedz coś, kurwa!
-Nie, nie... - poklepał
Siekierę po gębie – Nic z tych rzeczy. Nawet cię polubiłem
trochę, ale wiesz, interes jest interes. Rozumiesz, prawda?
-Ale, kurwa, za coś
chcesz mnie wykończyć, co, kurwa, takiego zrobiłem? Chociaż
powiedz co zrobiłem zanim rozwalisz mi łeb, kurwa!
-Widzisz, Siekiera, nie
podoba mi się twoja morda.
-I..?
-I to wszystko.
Godzinę później
wszystko było wykopane, goryle Siekiery siedzieli nad dołem i
palili papierosy. Nad nimi stało dwóch osiłków z kałasznikowami.
Siekiera klął na przemian z błagalnymi pytaniami, ale nikt nie
zwracał już na niego uwagi. „Facet” podszedł do goryli ze
znaną im walizką i zaczął rozdawać paczki banknotów. Ci,
zaskoczeni, ładowali pieniądze do kieszeni, za koszule, w spodnie,
gdzie tylko mogli. Pustą walizkę wrzucił do dołu, po czym zbliżył
się do Siekiery. Ten, załamany, nie próbował nawet uciekać,
chociaż siedział już na pieńku i zapewne odzyskał władzę w
nogach. Patrzył gdzieś przed siebie.
-No, Siekiera, zbieramy
się.
-Tak, wiem. - sam
podszedł do dołka. - Nie powiesz mi, za co?
-Już ci powiedziałem.
-Chuj mi powiedziałeś.
-Wystarczy ci, tatusiu.
-Co?
-Jakieś trzydzieści lat
temu powiedziałeś swojemu synowi: „Nie podoba mi się twoja
morda”. Pamiętasz?
-Nie... Co? Komu? Tobie?
-Nawet nie pamiętasz,
ale dzieci bywają pamiętliwe. - Co mówiąc „facet” kiwnął na
Łysego, Marnego i Młodego. Ci podeszli z łopatami.
-Co się gapicie? Walcie!
- I zaczęli walić. Raz, drugi, trzeci, tłukli mocno, tłukli go
długo.
-Chwileczkę! - „Facet”
wziął łopatę z samochodu, podszedł do zakrwawionego, plującego
krwią Siekiery. Pochylił się nad nim i wycedził: - Nie podoba mi
się twoja morda! - po czym wbił z całej siły łopatę w ziemię.
Siekiera patrzył chwilę. Wreszcie otworzył szeroko oczy:
-Pamiętam! Kurwa,
pamiętam! - krzyczał plując krwią. -To był, kurwa, żart! -
Płakał i krzyczał: - To był, kurwa, żart? Ty pojebie! Kurwa,
zajebię cię!
„Facet” nie słuchał.
Zapalił papierosa, wsadził w zakrwawione usta Siekiery.
-Ty tu sobie pomyśl, a
my pójdziemy na papieroska. - kiwnął na goryli.
Stali tak we czterech
kilkanaście metrów od Siekiery. „Facet” poczęstował
wszystkich papierosami. Stali chwilę w milczeniu i palili.
-Co zrobił Siekiera? -
zapytał nagle Marny.
„Facet” milczał,
palił tylko papierosa i patrzył w niebo.
-To za co, kurwa, my go
tymi łopatami? - odezwał się nagle Marny.
-Za pieniądze, Marny, za
pieniądze. - powiedział „Facet”.
Łysy milczał.
-Ale, co on, kurwa,
zrobił? - dopytywał się Marny.
-Niczego nie zrobił. Nie
podoba mi się jego morda.
-No, powiedz pan, do
cholery! - Włączył się Łysy. - „Facet” niemal się
uśmiechnął. Spojrzał na Łysego.
-Chcesz wiedzieć za
dużo?
Łysy spuścił wzrok.
Patrzył w ziemię. Marny zrobił to samo, ale Młody nie dawał za
wygraną.
-Co on zrobił?
-To było jakieś
trzydzieści lat temu. - zaczął „Facet”, wciąż patrząc
gdzieś w górę. - Siekiera nie był wtedy Siekierą, miał młodą,
piękną żonę i małe, kilkumiesięczne dziecko. Pił, tłukł ją,
a ona wciąż z nim była. Bała się czy kochała go, może obie te
rzeczy...
-No i? - Młody wciąż
się dopytywał.
-No i któregoś dnia,
Siekiera wrócił w środku nocy, mocno wkurwiony, pijany czy
naćpany. Znowu była awantura, on znów dał jej w twarz, potem
drugi i trzeci raz. Ona zamilkła, ale dziecko płakało, łkało,
krzyczało...
Łysy patrzył w ziemię,
ale Marny raptem zapytał:
-Co nas, kurwa, takie
historyjki rodzinne obchodzą?
-Stul, kurwa, pysk! -
odezwał się nagle Łysy. - Przepraszam za Marnego, pan mówi dalej.
- spojrzał jakoś dziwnie na „faceta”. Ten jednak, niezrażony,
mówił dalej patrząc dalej w górę:
-Siekiera nigdy nie lubił
dzieci, nigdy nie miał do nich drygu. Tego dnia jednak, „dzieciar”
- jak mawiał Siekiera – wkurwił go za bardzo. Siekiera uderzył
dzieciaka, ale ten nie przestał płakać, ale krzyczał jeszcze
głośniej. Siekiera pił dalej. Postanowił wyjść z domu, by, jak
to powiedział: „nie ocipieć”. Wziął łopatę i odśnieżał
chodnik czy co tam miał...
-No i?
-No i wciąż wkurwiał
go płacz dziecka, więc coś tam połknął, popił czymś – nie
wiem. Żona stała przy łóżeczku, usiłowała uspokoić dziecko.
Siekiera uderzył ją łopatą. A potem podszedł do dziecka,
powiedział: „Nie podoba mi się twoja morda!” i uderzył dziecko
łopatą.
-Zabił?
„Facet” spojrzał na
Młodego jak na idiotę.
-Siekiera to twój
ojciec, tak? - dopytywał się Młody.
-Nie sądzę, Młody, nie
sądzę...
-Zamknij mordę,
kretynie! To chyba ty dostałeś łopatą!- ofuknął Łysy Młodego.
-A ten chuj, wrzeszczy,
że to żart? - rzucił mocno zdenerwowany Marny.
-Żeby dziecko tak?
Skurwysyn, jebany, kurwa!
-Skończcie tę robotę.
Za długo się to wlecze.
Goryle wzięli łopaty.
Siekiera coś tam rzęził, coś tam opowiadał, przepraszał...
Goryle klęli i walili łopatami jak zapamiętali. Chwilę potem było
po wszystkim. „Facet” podszedł do zakrwawionych goryli stojących
nad dołem, w którym leżało coś, co przez chwilą jeszcze było
człowiekiem.
-Kurwa, dziecko!? - klął
Marny.
-Co z nami? - zapytał
Łysy.
-Zakopcie go. Potem
idźcie, gdzie chcecie. Per pedes, panowie.
„Facet” podszedł do
samochodów, tam zagadnął go jeden z ludzi z kałasznikowami.
-Gieroj, ty wszystko
powiedział im? Ja nie znaju, ale.. Uny wiedzą, powiedzą...
Ryzykant!
„Facet” uśmiechnął
się tylko.
-Nu! Gieroj, nie tupij...
- odpalił papierosa od „faceta”. - Ty znajesz, oni skazat? Wsi
gawarjat...”
-O to chodzi...
-Ty mudri...
-Taaa...
-Skażati mjeni, szto
stałosja nasprawdi?
„Facet” uśmiechnął
się:
-Niektóre kobiety
pamiętają takie rzeczy...
-Ja panimaju... Ja ne
proszu.
-Ojciec.
-Szczo?
-Jego ojciec pamiętał
lepiej.
-?
-Jedni ojcowie mają
takie historie gdzieś, inni przejdą zawał i nie interesuje ich
nic, a ten.., przeżył dwa zawały i napisał ciekawy testament.
Więc jesteśmy tu teraz, spełniłem wolę ojca.
-Czikawo...
-Prawda?
Zgasił peta butem i
podszedł do ostatniego samochodu. W środku czekał drobny, starszy
mężczyzna.
-O czym rozmawialiście?
-Chcieli znać prawdę.
-Powiedziałeś?
-Wszystko. - uśmiechnął
się „facet” szeroko. - Całą prawdę.
-A on, zrozumiał?
-Bardzo. Bardzo
zrozumiał.
-No, to jedziemy do
domku!
-Tak, ale powiedz mi,
teraz już możesz, o co chodziło z tą łopatą i żartem, o którym
tak wrzeszczał?
-Hehe... - zaskrzeczał
mężczyzna. - Chcesz wiedzieć? To niebezpieczne, wiedzieć za
wiele...
-Zauważyłem.
-Pamiętasz zimę
stulecia?
-Jako tako.
-Siekiera był moim
sąsiadem, właściwie moich rodziców. Postanowiłem dorobić
sprzątając śnieg. Wiele zarobić się nie dało, ale na donaldy i
lizaki było.
„Facet” spojrzał
zaciekawiony na mężczyznę.
-Któregoś dnia
zapukałem do sąsiadów, sąsiadów z sąsiedniego podwórka.
Otworzył mi mężczyzna. Powiedziałem, że posprzątam podwórko ze
śniegu, za kilka złotych, nie pamiętam ile to było.
-I?
-I posprzątałem, dużo
roboty było. Zapukałem do drzwi wieczorem. Otworzył mi ten sam
typ, pijany. Powiedziałem swoje, a on na to śmiejąc się: „nie
podoba mi się twoja morda!”. Wyrwał mi łopatę, zamierzył
się... i wbił ją w śnieg. Przestraszyłem się, uciekłem, ale
nigdy tego mu nie zapomniałem.
-I?
-I to wszystko.
-Chcesz mi powiedzieć,
że zatłukliśmy łopatami faceta, bo nie zapłacił ci za
odśnieżanie 30 lat temu?
-Szkoda, ze nie widziałem
jego gęby! - zaśmiał się mężczyzna.
-Że też dla takich
pojebów pracuję... - zaśmiał się „facet”. - Dokąd jedziemy?
-Do domku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz