poniedziałek, 8 lutego 2016

Łopata


Łopata

Czarna limuzyna podjechała na miejsce. Niemal środek lasu, jakiś tojtoj, kilka ławek. Cicho, pusto. Żywej duszy.
-Co to ma, kurwa, być? - zapytał Siekiera, ale nie oczekiwał odpowiedzi. Trzech łysych goryli rozglądało się dokoła jak on.
Z naprzeciwka podjechał jakiś bus. Zatrzymał się. Włączył długie światła. Ktoś pojawił się między nimi, oparty o maskę.
-Łysy, idziesz z Marnym i bierzecie towar. - Łysy z Marnym posłusznie poszli w stronę busa. Po chwili wrócił Marny.
-On mówi, że gada tylko z tym, z kim robi interes...
-Co on, kurwa, sobie myśli? Że co on jest? Pieprzona Barbie jakaś? Kurwa mać... - Siekiera wygramolił się z samochodu. Po drodze rzucił do kierowcy:
-Młody, siedzisz i pilnujesz wózka.
Wciąż klnąc pod nosem Siekiera poszedł w stronę busa. Opart o maskę stał jakiś facet i palił sobie spokojnie papierosa.
-Co jest? Forsa jest to i towar powinien być, a tu nie dosyć, że w środku lasu, jak w czytadle dla pojebanych dzieci, to jeszcze kurwa „osobiście”? Co ja jestem, tragarz jakiś, kurwa?
-Lubię wiedzieć z kim interesy robię. Rozumiem, że mam przyjemność z Siekierą?
-Nie, kurwa, z Barbie jebaną. Dawaj gościu towar, bierz kasę i zabieramy się stąd. Co to za pomysł, żeby w lesie?
-Cisza, spokój, gwiazdy, lasem pachnie...
-Co ty pierdolisz? Masz w ogóle towar?
-Masz forsę?
-Zobaczę towar, zobaczysz kasę. - z tyłu busa z hukiem otworzyły się drzwi.
-Jest tu z tobą jeszcze ktoś?
-Ty jeden masz prawo mieć kolegów? Nie urodziłem się wczoraj. Interes to interes.
-Łysy, idź zerknij na towar.
Łysy posłusznie zniknął w ciemnościach. Mija chwila. Cisza. Mija długa chwila. Cisza.
-Łysy! Co jest do kurwy nędzy, towar jest? - krzyczy Siekiera.
-Jest.
-To czego, kurwa, mordy nie otworzysz?
-Marny, idź po towar. Z Łysym bierzecie i do wózka.
Gdy tylko Marny odszedł, Siekiera podał walizkę facetowi. Ten wziął ją i postawił obok siebie. Bez słowa.
-Nie przeliczysz?
-Trzeba ufać ludziom.
-Pierdolisz, kurwa, w interesach?
-Bywa... - co mówiąc wyjął z kieszeni paralizator i bez słowa strzelił. Zapanowała ciemność.

Gdy siekiera otworzył oczy, leżał na jakiś liściach. Nad nim pochylał się znany już mu „facet”.
-Pogadamy?
-Co, kurwa? Co ty, kurwa? Ja ci, kurwa! Ty wiesz, kto ja jestem, chujku?
-Nie trzeba się denerwować. Porozmawiajmy, proszę. Ja powiem swoje, ty powiesz swoje, dogadamy się i będzie dobrze.
-Co ty, kurwa pierdolisz, chujku? - rzucił się Siekiera, ale tak strasznie wszystko go bolało, że nie był w stanie nawet się podnieść.
-Mam do ciebie prośbę. Właściwie propozycję. Dogadamy się, to i dobrze będzie i zarobisz jeszcze.
-Cię kurwa zajebie! Zjebie ciebie i całą twoją rodzinę, chujku, nie wiesz z kim gadasz, kurwa! Ci, kurwa, dam propozycję!
-To twoje ostatnie słowo?
-Ja ci tego, kurwa... - jednak silne kopnięcie w okolice ucha sprawiły, że Siekiera na chwilę zamilkł.
-Rozumiesz, „chujku”, to nic osobistego. Nawet chciałbym się z tobą dogadać, prosiłem, proponowałem ci układ, ale ty chciałeś po swojemu. Wiesz jak to jest. Jesteś cwany, masz kolegów, twoje słowo chuj znaczy. Pójdziesz do kolegów, naślesz na mnie kolegów albo policję. Po co mi to? Załatwimy to zatem inaczej. Zakopiemy cię szybciutko i z głowy.
-Hehe, pojebie! - po czym zaczął się drzeć – Łysy! Marny! Kurwa, Łysy!
-I po co to krzyczeć tak? Łysy z Marnym spokojnie leżą sobie obok, o tam. - kiwnął głową za siebie. Szkoda smarkaczy. Ile oni mają? Ze dwadzieścia lat, co? Kiedy to my mieliśmy po dwadzieścia lat...
-Co ty pierdolisz, kurwa? Pojebany jakiś, kurwa, jesteś? Czego ty, kurwa, chcesz? Forsy? Ty wiesz kto ja jestem?
-Jesteś już żenujący. Oczywiście, że wiem kim jesteś, dlatego po ciebie przyjechałem. Myślisz, że zadawałbym sobie tyle trudu, by pogadać z kimś, kogo nie znam? Znam cię bardzo dobrze. Znam. Ty mnie mniej.
-Kto ty, kurwa, jesteś?
-Jak ja nie lubię „kurew” jako przecinków... - zapalił papierosa.
-Co ty pierdolisz? O co ci chodzi? - Siekiera cały czas usiłował się podnieść.
-Świat bywa zaskakująco mały. Życie potrafi zaskakiwać. Kto by to pomyślał. - Siekiera dałby słowo, że „facet” się zaśmiał.
-Ile chcesz?
-Słucham?
-No, ile, kurwa, chcesz?
-Nic nie chcę. Jak będę chciał to sam sobie wezmę.
-Musisz coś chcieć, kurwa!
-Mówi się „czegoś chcieć”, a nie „coś chcieć”.
-Co, kurwa?
-A tam, szkoda czasu. Jakieś ostatnie, rozsądne życzenia?
-Co ty pierdolisz?
-Dobra. Papierosek. - „Facet” pochylił się nad Siekierą, wsadził mu papierosa w usta, zapalił i bez słowa patrzył jak ten pali.
-Ja nic nie powiem! Kurwa! Nic nie zrobię! Kurwa!
-Wiem, wiem. Pal spokojnie ostatniego papieroska, nie rób z siebie szmaty. - Siekiera wypluł papierosa i zaczął wrzeszczeć:
-Poważnie! Nic, kurwa, nie zrobię! Jaka policja, kurwa? Dogadajmy się...
-Stul pysk i rozbieraj się.
-Co?
-Powiedziałem: Stul pysk i rozbieraj się. - skinął na kolegów:
-Dopilnujcie go. Do golasa.
Odszedł. Siekiera teraz zauważył, że Łysy i Marny leżeli związani nieopodal, ale nie widział Młodego. „Facet” pochylił się najpierw nad Łysym. Rozmawiali jakiś czas. Potem pochylił się nad Marnym i też coś mówił. Siekiera bardzo się starał, ale niczego nie słyszał.
-Więc jest tak, boluś. Słuchaj mnie. Słuchasz? - kopnął draba w bok.
-Słucham!
-Możesz umierać z szefuńciem, mnie tam chuj. Wkurwisz mnie... Kończysz w dole. Jeden trup czy kilka - jebie mnie to. Rozumiesz?
-Tak. - bąknął.
-Kurwa, rozumiesz, pojebie? To twoja pała, nie moja. Ja to pierdolę. Więc jak?
-Rozumiem!
-Ruszysz ryjem – kończysz w dole ze swoim koleżką, rozumiesz?
-Rozumiem...
-Po chuj ja z tobą rozmawiam...
-Tak! Rozumiem, kurwa! Rozumiem! To nie mój kolega!
-Teraz weźmiesz łopatę i rozwalisz nią łeb Siekierze. Jak zawalisz, ja rozwalę łeb tobie. Rozumiemy się?
-Tak! Rozumiem, zajebię chuja łopatą!
-O, teraz inaczej mówisz, inna sprawa. - odwrócił się do postaci w tle - Rozwiąż go, i daj mu łopatę.
-Panowie, dogadamy się! Na pewno się dogadamy, kurwa! No, kurwa, dogadamy się, kurwa! - krzyczał Siekiera.
-To twój goryl. Pogadacie sobie później. Teraz Marny sobie trochę pokopie.
Goryl posłusznie wziął łopatę i podszedł nieco dalej, gdzie kopał już Młody.
-Panowie, co mam, kurwa, zrobić, byście chcieli pogadać??
-Jak gadają kaczki?
-Co?
-Zrób kaczkę!
-Jak to?
-Marny. Chodź tu i wal go tą łopatą, mam już tego dość, pojeb nie łapie. - Marny posłusznie ruszył w stronę Siekiery z łopatą w rękach.
-Kwa kwa!
-Że jak?
-Kwa! Kwa! Kwa, kwa! - krzyczał Siekiera.
-Marna ta Twoja kaczka. A jak kogut robi?
-No co ty? Daj spokój, kurwa, kogut?
-Eee, nie pogadamy sobie...
-Kukuryku.
-Jaja sobie robisz? Słyszałeś kiedyś Teleranek?
-Kuukkuryykuuu!
-No, no... Zrobiłeś na mnie wrażenie.
„Facet” odwrócił się do Młodego i Łysego, którzy właśnie w pocie czoła kopali głęboki dół.
-Jak idzie? Marnie wam idzie? Do rana tu siedział nie będę. Kopcie szybciej.
-Słuchaj... - odezwał się Siekiera, ale ciszej.
-Tak?
-Gdybyś mi, k... powiedział o co właściwie chodzi, to jestem pewny, że się dogadamy, kurwa, wiesz... Jak człowiek interesu z człowiekiem interesu. K...
-Kopcie z zaangażowaniem, bo się denerwuję. Jak nie wykopiecie przed wschodem słońca, to będziemy losowali, który z was nie skończy w dołku. Rozumiemy się?
-Słuchaj, kurwa! naprawdę możemy się dogadać, przecież jesteśmy, kurwa, rozsądni ludzie!
-Taaa... Co mówiłeś? Aaa, tak. Mówi się „rozsądnymi ludźmi”.
-Możemy się jeszcze dogadać, kurwa! po co tobie te kłopoty, trupy w lesie, kurwa, policja, dochodzenie i tak, kurwa, dalej...
-Jakie trupy? To twoi goryle cię wykończą łopatami i zakopią w lesie. To będzie ich problem.
-O co chodzi? O co, kurwa, ci chodzi? Pieniądze? Podpadłem ci? Zalazłem za skórę koledze? Przeleciałem ci starą, co, kurwa, jest? Rodzina czy coś, kurwa?? Rozumiem, tylko, kurwa, powiedz o co chodzi! Dogadamy się, kurwa! Moi ludzie zajebali ci furę? Powiedz coś, kurwa!
-Nie, nie... - poklepał Siekierę po gębie – Nic z tych rzeczy. Nawet cię polubiłem trochę, ale wiesz, interes jest interes. Rozumiesz, prawda?
-Ale, kurwa, za coś chcesz mnie wykończyć, co, kurwa, takiego zrobiłem? Chociaż powiedz co zrobiłem zanim rozwalisz mi łeb, kurwa!
-Widzisz, Siekiera, nie podoba mi się twoja morda.
-I..?
-I to wszystko.

Godzinę później wszystko było wykopane, goryle Siekiery siedzieli nad dołem i palili papierosy. Nad nimi stało dwóch osiłków z kałasznikowami. Siekiera klął na przemian z błagalnymi pytaniami, ale nikt nie zwracał już na niego uwagi. „Facet” podszedł do goryli ze znaną im walizką i zaczął rozdawać paczki banknotów. Ci, zaskoczeni, ładowali pieniądze do kieszeni, za koszule, w spodnie, gdzie tylko mogli. Pustą walizkę wrzucił do dołu, po czym zbliżył się do Siekiery. Ten, załamany, nie próbował nawet uciekać, chociaż siedział już na pieńku i zapewne odzyskał władzę w nogach. Patrzył gdzieś przed siebie.
-No, Siekiera, zbieramy się.
-Tak, wiem. - sam podszedł do dołka. - Nie powiesz mi, za co?
-Już ci powiedziałem.
-Chuj mi powiedziałeś.
-Wystarczy ci, tatusiu.
-Co?
-Jakieś trzydzieści lat temu powiedziałeś swojemu synowi: „Nie podoba mi się twoja morda”. Pamiętasz?
-Nie... Co? Komu? Tobie?
-Nawet nie pamiętasz, ale dzieci bywają pamiętliwe. - Co mówiąc „facet” kiwnął na Łysego, Marnego i Młodego. Ci podeszli z łopatami.
-Co się gapicie? Walcie! - I zaczęli walić. Raz, drugi, trzeci, tłukli mocno, tłukli go długo.
-Chwileczkę! - „Facet” wziął łopatę z samochodu, podszedł do zakrwawionego, plującego krwią Siekiery. Pochylił się nad nim i wycedził: - Nie podoba mi się twoja morda! - po czym wbił z całej siły łopatę w ziemię. Siekiera patrzył chwilę. Wreszcie otworzył szeroko oczy:
-Pamiętam! Kurwa, pamiętam! - krzyczał plując krwią. -To był, kurwa, żart! - Płakał i krzyczał: - To był, kurwa, żart? Ty pojebie! Kurwa, zajebię cię!
„Facet” nie słuchał. Zapalił papierosa, wsadził w zakrwawione usta Siekiery.
-Ty tu sobie pomyśl, a my pójdziemy na papieroska. - kiwnął na goryli.
Stali tak we czterech kilkanaście metrów od Siekiery. „Facet” poczęstował wszystkich papierosami. Stali chwilę w milczeniu i palili.
-Co zrobił Siekiera? - zapytał nagle Marny.
„Facet” milczał, palił tylko papierosa i patrzył w niebo.
-To za co, kurwa, my go tymi łopatami? - odezwał się nagle Marny.
-Za pieniądze, Marny, za pieniądze. - powiedział „Facet”.
Łysy milczał.
-Ale, co on, kurwa, zrobił? - dopytywał się Marny.
-Niczego nie zrobił. Nie podoba mi się jego morda.
-No, powiedz pan, do cholery! - Włączył się Łysy. - „Facet” niemal się uśmiechnął. Spojrzał na Łysego.
-Chcesz wiedzieć za dużo?
Łysy spuścił wzrok. Patrzył w ziemię. Marny zrobił to samo, ale Młody nie dawał za wygraną.
-Co on zrobił?
-To było jakieś trzydzieści lat temu. - zaczął „Facet”, wciąż patrząc gdzieś w górę. - Siekiera nie był wtedy Siekierą, miał młodą, piękną żonę i małe, kilkumiesięczne dziecko. Pił, tłukł ją, a ona wciąż z nim była. Bała się czy kochała go, może obie te rzeczy...
-No i? - Młody wciąż się dopytywał.
-No i któregoś dnia, Siekiera wrócił w środku nocy, mocno wkurwiony, pijany czy naćpany. Znowu była awantura, on znów dał jej w twarz, potem drugi i trzeci raz. Ona zamilkła, ale dziecko płakało, łkało, krzyczało...
Łysy patrzył w ziemię, ale Marny raptem zapytał:
-Co nas, kurwa, takie historyjki rodzinne obchodzą?
-Stul, kurwa, pysk! - odezwał się nagle Łysy. - Przepraszam za Marnego, pan mówi dalej. - spojrzał jakoś dziwnie na „faceta”. Ten jednak, niezrażony, mówił dalej patrząc dalej w górę:
-Siekiera nigdy nie lubił dzieci, nigdy nie miał do nich drygu. Tego dnia jednak, „dzieciar” - jak mawiał Siekiera – wkurwił go za bardzo. Siekiera uderzył dzieciaka, ale ten nie przestał płakać, ale krzyczał jeszcze głośniej. Siekiera pił dalej. Postanowił wyjść z domu, by, jak to powiedział: „nie ocipieć”. Wziął łopatę i odśnieżał chodnik czy co tam miał...
-No i?
-No i wciąż wkurwiał go płacz dziecka, więc coś tam połknął, popił czymś – nie wiem. Żona stała przy łóżeczku, usiłowała uspokoić dziecko. Siekiera uderzył ją łopatą. A potem podszedł do dziecka, powiedział: „Nie podoba mi się twoja morda!” i uderzył dziecko łopatą.
-Zabił?
„Facet” spojrzał na Młodego jak na idiotę.
-Siekiera to twój ojciec, tak? - dopytywał się Młody.
-Nie sądzę, Młody, nie sądzę...
-Zamknij mordę, kretynie! To chyba ty dostałeś łopatą!- ofuknął Łysy Młodego.
-A ten chuj, wrzeszczy, że to żart? - rzucił mocno zdenerwowany Marny.
-Żeby dziecko tak? Skurwysyn, jebany, kurwa!
-Skończcie tę robotę. Za długo się to wlecze.
Goryle wzięli łopaty. Siekiera coś tam rzęził, coś tam opowiadał, przepraszał... Goryle klęli i walili łopatami jak zapamiętali. Chwilę potem było po wszystkim. „Facet” podszedł do zakrwawionych goryli stojących nad dołem, w którym leżało coś, co przez chwilą jeszcze było człowiekiem.
-Kurwa, dziecko!? - klął Marny.
-Co z nami? - zapytał Łysy.
-Zakopcie go. Potem idźcie, gdzie chcecie. Per pedes, panowie.
„Facet” podszedł do samochodów, tam zagadnął go jeden z ludzi z kałasznikowami.
-Gieroj, ty wszystko powiedział im? Ja nie znaju, ale.. Uny wiedzą, powiedzą... Ryzykant!
„Facet” uśmiechnął się tylko.
-Nu! Gieroj, nie tupij... - odpalił papierosa od „faceta”. - Ty znajesz, oni skazat? Wsi gawarjat...”
-O to chodzi...
-Ty mudri...
-Taaa...
-Skażati mjeni, szto stałosja nasprawdi?
„Facet” uśmiechnął się:
-Niektóre kobiety pamiętają takie rzeczy...
-Ja panimaju... Ja ne proszu.
-Ojciec.
-Szczo?
-Jego ojciec pamiętał lepiej.
-?
-Jedni ojcowie mają takie historie gdzieś, inni przejdą zawał i nie interesuje ich nic, a ten.., przeżył dwa zawały i napisał ciekawy testament. Więc jesteśmy tu teraz, spełniłem wolę ojca.
-Czikawo...
-Prawda?
Zgasił peta butem i podszedł do ostatniego samochodu. W środku czekał drobny, starszy mężczyzna.
-O czym rozmawialiście?
-Chcieli znać prawdę.
-Powiedziałeś?
-Wszystko. - uśmiechnął się „facet” szeroko. - Całą prawdę.
-A on, zrozumiał?
-Bardzo. Bardzo zrozumiał.
-No, to jedziemy do domku!
-Tak, ale powiedz mi, teraz już możesz, o co chodziło z tą łopatą i żartem, o którym tak wrzeszczał?
-Hehe... - zaskrzeczał mężczyzna. - Chcesz wiedzieć? To niebezpieczne, wiedzieć za wiele...
-Zauważyłem.
-Pamiętasz zimę stulecia?
-Jako tako.
-Siekiera był moim sąsiadem, właściwie moich rodziców. Postanowiłem dorobić sprzątając śnieg. Wiele zarobić się nie dało, ale na donaldy i lizaki było.
„Facet” spojrzał zaciekawiony na mężczyznę.
-Któregoś dnia zapukałem do sąsiadów, sąsiadów z sąsiedniego podwórka. Otworzył mi mężczyzna. Powiedziałem, że posprzątam podwórko ze śniegu, za kilka złotych, nie pamiętam ile to było.
-I?
-I posprzątałem, dużo roboty było. Zapukałem do drzwi wieczorem. Otworzył mi ten sam typ, pijany. Powiedziałem swoje, a on na to śmiejąc się: „nie podoba mi się twoja morda!”. Wyrwał mi łopatę, zamierzył się... i wbił ją w śnieg. Przestraszyłem się, uciekłem, ale nigdy tego mu nie zapomniałem.
-I?
-I to wszystko.
-Chcesz mi powiedzieć, że zatłukliśmy łopatami faceta, bo nie zapłacił ci za odśnieżanie 30 lat temu?
-Szkoda, ze nie widziałem jego gęby! - zaśmiał się mężczyzna.
-Że też dla takich pojebów pracuję... - zaśmiał się „facet”. - Dokąd jedziemy?
-Do domku!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz