-Po co ostrzysz siekierę? - zapytała.
Nie wiedział po co ją ostrzył, więc
tylko wzruszył ramionami i dalej robił swoje.
-Zrobiłbyś coś pożytecznego. Z
kranu w łazience kapie, klamka w drzwiach do wymiany, okna brudne, w
piwnicy dawno miałeś posprzątać, a i śmiecie leżą od
przedwczoraj!
-Tak, kochanie.
-Czas na ostrzenie siekiery czy
oglądanie meczy to masz, ale żeby dzieciom klamkę naprawić, to
nie.
-Tak, kochanie.
-Zobaczysz, któregoś dnia mnie
zabraknie, dzieci zabraknie i będziesz miał spokój, będziesz
sobie ostrzył siekiery, mecze oglądał i co tam chcesz.
-Tak, kochanie.
-Że też bóg pokarał mnie takim
mężem! Siekiera i siekiera! Czasem mecz! Normalny chłop to by
czasem chociaż... Ech!
-Tak, kochanie.
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Tak, kochanie.
-Cudownie. Po prostu, cudownie. Idę z
koleżankami na piwo. Nie wiem, kiedy wrócę!
-Tak, kochanie.
-Nie wiem, czy dziś wrócę! Nie wiem
czy w ogóle wrócę!
-Tak, kochanie.
-Pewnie poznam jakiegoś faceta w
barze i on mnie zerżnie w kiblu!
-Tak, kochanie.
-Albo dwóch ich będzie?
-Tak, kochanie.
-Podobam się mężczyznom, wiesz jak
oni na mnie patrzą? - przejrzała się w dużym lustrze.
-Jak na idiotkę. - mruknął pod
nosem.
-Co mówiłeś?
-Tak, kochanie.
-Prawdziwy mężczyzna, to by mnie na
romantyczną kolację zaprosił, albo sam by ją podał. Prawdziwy
mężczyzna to by mnie na rękach nosił.
-Może zaprosi... I niech nosi, będzie
miał nauczkę. - znów mruknął.
-Spotkam takiego, może nawet dzisiaj,
rzucę cię wreszcie i będę szczęśliwa!
-On mniej. - a po chwili dodał
głośniej – Tak, kochanie.
-Właściwie po co ty ostrzysz tę
siekierę?
-Kocham ją. Jest taka piękna, cicha,
spokojna, wyrozumiała. Kocham ją głaskać, dotykać...
-Jesteś popierdolony, wiesz o tym?
-Tak, kochanie.
-To idę.
-Tak, kochanie.
-Wrócę późno, pijana i zapewne nie
sama.
-Idź już wreszcie.
Poszła.
Otworzył schowane wcześniej piwo.
Popił. Stanął przed lustrem i zastanawiał się. Obracał się,
prężył i wciąż kombinował. Prawdziwy mężczyzna to powinien
golić się nożem myśliwskim, bagnetem nawet.., ale bardziej męski
taki to siekierą chyba? Spróbował. Marnie szło, ale jakoś szło.
Pozacinał się nie bardziej niż zwykle, więc z dumą oglądał
swoje dzieło w lustrze, potem wciągnął brzuch, wyprostował się.
Kwaśną minę zrobił i odszedł od lustra. Lustra kłamią. Zwłasza
po czterdziestce. Nie lubił telewizji, nie lubił sportu, zwłaszcza
piłki nożnej, ale był to jedyny moment, gdy mógł powiedzieć, że
chce spokoju i ciszy, bo... mecz ogląda. Gówno go ten mecz
obchodził, ale miał dwie godziny spokoju. Teraz miał nawet więcej
spokoju, ale co by tu zrobić? Może wreszcie czas rozłożyć folię
na podłodze i zatłuc babę siekierą, gdy wróci? Nie, nie potrafił
tego sobie wyobrazić. Owszem, nienawidził jej, ale, gdy pomyślał
sobie o tym, że dzieci jutro rano się obudzą, drzwi otworzą... co
wtedy?
Zastanawiał się chwilę, chodził w
tę i we w tę... Wreszcie wyciąnął folię i rozłożył ją na
podłodze. Drzwi do dziecięcego pokoju zamknął porządnie na
klucz. Wyciągnął stary sznurek i podsunął krzesło... Spojrzał
na drzwi do dziecięcego pokoju, zamamrotał coś, otarł łzę i
zmienił zdanie. Złożył folię, schował siekierę. Ubrał się,
cicho wyszedł z domu, wyszedł przed klatkę. Przerzucił sznur
przez trzepak i już pętlę wiązał, już nawet założył ją
sobie i zawisł niemal, ale albo pętla marna była, albo sznurek za
długi, albo on za dużo piwa wypił.., w każdym razie nic z tego
nie wyszło. Stłukł sobie kolano, otarł łokieć boleśnie, a co
gorsza, gdy on podejmował decyzję swego życia, pojawiła się ona.
-Co ty wyprawiasz, stary durniu? Nawet
powiesić się nie potrafisz? A dzieciaki same w domu? Ty chyba
idiota jakiś jesteś?
Zwijał sznur w milczeniu:
-Tak, kochanie.
-Kompletny idiota! Ciebie w domu
zostawić nie można! Śmiecie wyrzuciłeś?
-Nie, kochanie...
-Idiota!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz