W Szalecie
W tym szalecie nie ma szczotki
Zobacz sam...
I papieru rolka sama...
Ktoś był drań...
Cała ściana pomazana,
Tu podłoga jest zalana
I ta deska... urąbana...
A to cham!
Lustro zaplute, stłuczone
Zapach przyprawia o dreszcze
I już ukradli mydło
Choć wczoraj było jeszcze...
Ręczników nie ma – a były
Dzicz, Panie! Dzicz bez krawata!
Pani Lusia przyjdzie, wytrze..,
pozamiata
A jutro, Panie, znów wróci
ta hołota
I od nowa, Panie, od nowa cała robota!
Wajchę od spłuczki urwałem
Widzisz Pan...
Wściekły rąk nie umyłem...
Bo dość już mam!
Nauczę ja Was – wy, bydło!
Zabrałem ręcznik, zabrałem mydło
Wody znów nie spuściłem...
Chamie, a spuść se sam!
Gwoździem, na drzwiach od kabiny
Wyryłem „dupa!”, psie syny!
Mocz oddałem w proteście
Lejąc po posadzkach, kaflach,
Nie zapominając o podeście...
Lecz skrzętnie mijając pisuar...
Dzicz, Panie! Dzicz bez krawata!
Pani Lusia przyjdzie, wytrze..,
pozamiata
A jutro, Panie, znów wróci
ta hołota
I od nowa, Panie, od nowa cała robota!
Wreszcie się uspokoiłem
Wprawnie krawat poprawiłem
Koszulę w spodnie wsunąłem
Lakierki zgrabnie strzepnąłem
Zobaczysz..! zobaczysz, chamie!
Jutro Wam naleję w bramie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz