czwartek, 25 grudnia 2014

Nowelka - Cała Polska Świętuje

Cała Polska świętuje z nami

     Święta były, troszkę świętowaliśmy zatem, a rano odkryłem, że Miętus wywinął kitę tuż pod samą choiną. Leży sztywny, nawet kieliszek pełny – do niego nie podobne. Musi umarł. Tętno sprawdziłem – brak. Wzrok mętny – to u niego akurat normalne, ale tym razem oczu nie zamknął, widać zapomniał i o tym. Oddechu brak, to od razu było można wyczuć, bo alkoholem słabo czuć było. Kojfnął i leży.
     Cóż było robić? Dzwonię pod telefon alarmowy – cisza, długa cisza. Wreszcie odzywa się głos męski, dość chrapliwie i niezupełnie obecny:
     -Sucham serdeczne... Hip... Najlepszego z okazji świąt życzy.. hip.. ten...
     -Kolega odwalił kitę, przyjedźcie zabierzecie czy coś...
     -A Pan.. hip... niewierzący?
     -Słucham?
     -Przesz święto.. hip.. jest.. Tak?
     -No, święto....
     -No y masz...Pan zadzwoni po świę.. hip.. tach...
     -Ale on nie żyje, umarł, rozumiesz Pan? Trup mi leży...
     -Pan go odsunie ciutkję, jemu na pewno to nie będziesz.. hip.. przeszkadzało... Wesoły Świąd! - i odłożył słuchawkę. Co było robić? Wziąłem nieboszczyka na ramiona i taszczę na policję. Pocałowałem klamkę. Na drzwiach wisi kartka: „Z Okazji Świąt Bożego Narodzenia Policja Rzyczy (przekreślone) Życzy (innym długopisem) Wesołych Świąt”. Wszędzie ciemno, nawet radiowozu. Więc dzwonię znowu, tym razem od razu pod wskazany numer alarmowy:
     -Policja. Sucham.
     -Stoję pod komendą na Wilczej, ale zamknięta, stoję z trupem...
     -On też stoi??
     -No, nie, teraz leży podparty. Zadzwonić musiałem...
     -A on skąd się tam wziął?
     -Przyniosłem go, bo widzi Pan....
    -To niech go Pan przyniesie po świętach. - odłożył. No i cóż robić. Wziąłem kolegę na ramiona i niosę na pogotowie. Tam przecież ktoś być musi. I był – strażnik, z karabinem. Wszystko zamknięte:
     -Dzień dobry...
     -A dzień dobry, dzień dobry (nic a nic, trup go nie zdziwił).
     -Pogotowie też nieczynne?
     -Święto przecież.
     -Widzi Pan, trupa przyniosłem. Nie wiem co z nim zrobić... Może chociaż do środka go wnieść?
     -Zamknięte. Kluczy nie mam. Poza tym, nie mogę odchodzić. Pilnuję.
     -Czego Pan pilnuje, skoro wszystko zamknięte i zakratowane?
   -Tabliczki kradną, łobuzy. Stoję i pilnuję. Pan widzi.” - wskazał palcem fachową tabliczkę z napisem: „Zakaz Fotografowania”.
     -To co ja mam zrobić?
     -A bo ja wiem..? Połóż go Pan gdzieś w śniegu. Przecież nie zmarznie. Ja bym Panu pomógł, ale widzi Pan, nie mogę.
     Więc znów biorę nieboraka na plecy i idę. Niedaleko kościół, tam na pewno ktoś być musi. Oni są od tego przecież, prawda? Dotaszczyłem chłopinę pod kościół. Zamknięte. Wszystkie drzwi obszedłem – zamknięte. Samochody stoją, w oknach światła, śmiechy słychać, a zamknięte. No to walę pięścią w drzwi wszystkie, po kolei, bo wściekły już byłem. Wreszcie jakaś zakonnica wyjrzała przez okno:
     -Czego się kur... Czego się Pan tak drze i łomot robi w dzień święty!?
     -Bardzo przepraszam, ale kolega mi zmarł, policja świętuje, pogotowie zamknięte, pomyślałem....
     -A pomyślał Pan sobie, że święto jest? A jest powiedziane: „dzień święty święcić”?!
     -No jest...
     -No jest! Wesołych świąt! - i trzasnęła oknem.
     -TO CO JA MAM ZROBIĆ!? - wydarłem się ile sił w płucach.
     -Idź Pan stąd bo psami poszczuję! - usłyszałem przez szybkę.
   Co było robić? Straż pożarna daleko, taksówki też nie jeżdżą, sił już nie miałem. Zerwałem kwiatek z jakiegoś klomba, położyłem nieboszczykowi na piersiach – na szczęśćie. Ułożyłem ładnie przy bronie do przykościelnego cmentarza.
     -Tu Cię znajdą po świętach, ja już nie mam pomysłu. Wesołych Świąt!
Zmówiłem paciorek i poszedłem.


Amen

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz