piątek, 18 grudnia 2015

Plagi Egiptu



Basen, słońce, drinki z parasolkami. Chlup! Poprawiłem okulary. Chlup! Angry Birds mnie właśnie bawiły, a tu znów – chlup! Patrzę, a tu obok leżaka żaba leży. Żaba. Zwykła żaba. Niech sobie leży. Chlup! Patrzę, a tu dwie już leżą. Skąd tu żaba? Rozglądam się. Znalazłem jeszcze ze trzy żaby, a kolejne trzy wypatrzyłem w basenie. Chlup! Hmmm... Chlup! Kum kum! Znowu żaby widzę.
-To co, kurwa z tymi żabami jest? Z nieba spadają, czy co?
-Pan mieć racja. Żaby z nieba padać.
-Słucham?
-Pan pytać o żaba – odpowiedział chłopiec hotelowy – ja odpowiadać. Żaba tak, żaba z nieba padać.
-Żaba z nieba tak?
-Pan pierwsza raza w Egipta?
-A tak, słusznie. - wróciłem do strzelania ptaszkami z procy, ale po chwili do mnie dotarło, że chyba czegoś tu nie rozumiem, a w tym czasie znów słyszę: „chlup!”. Kolejne żaby leżą, inne skaczą, inne się na mnie gapią. Chłopiec hotelowy tylko nogą odgarniał co bardziej wścibskie żaby z koców i leżaków wczasowiczów. Spojrzałem w niebo, słońce świeciło mocno, więc zasłoniłem oczy i znów słyszę „chlup!” i nawet „kum kum”. Popatrzyłem na sąsiada z lewej, a on nic. Leży. Nie reaguje. Popatrzyłem na blondynę z prawej, a ona nic. Smaży się dalej, a na niej żaba się smaży. W basenie pływało więcej żab niż gości.
-Coś podać?
-A, zjadłbym nawet coś...
-Mamy dziś specjalność kuchni! Żabie udka w cieście!
-Co wy z tymi żabami?
-Pan pierwszy raz w Egipcie?
Głupio mi się zrobiło, więc nie przyznałem się i poprosiłem o te udka. Przyniesiono mi ich cały talerz, wyglądały nieźle nawet, ale nagle słyszę: „chlup!”. Patrzę, a tu żaba obok talerza. Siedzi, gapi się na mnie i nic. Gapi się. A ja mam na talerzu kilka jej sióstr i braci. Odstawiłem talerz. Patrzę, wyszukuję i faktycznie... Znowu „chlup!” i znowu żaba skacze. I kolejna i kolejna. Spadały z nieba! Jedna za drugą. Zdenerwowałem się nawet. Nie wiem dlaczego, ale jakoś tak te żaby z nieba wydawały mi się dość dziwne i denerwujące, nawet jak na egzotyczne wakacje. Poszedłem do kierownika hotelu.
-Pan wie. Egipt.
-No, ale żeby żaby?
-Takie stworzonka, pan nie widział nigdy?
-Ale żeby z nieba?
-Pan pierwszy raz w Egipcie?
Wyszedłem. Teraz już nawet nie kropiło, ale lało żabami. Chłopcy hotelowi rozdawali płaszcza przeciwdeszczowe i... talerze z francuską kuchnią.
-Co za wakacje!
-Pan pierwszy raz w Egipcie? - mały, łysawy facecik w koszulce w palemki zapytał mnie, patrząc znad okularów przeciwsłonecznych.
-Pierwszy...
-Pan się cieszy, że żaby. - i odwrócił wzrok. Czytał gazetę jakąś.
-Dlaczego mam się cieszyć? Miało być słońce, a tu żaby z nieba na łeb.
Drobny człowieczek spojrzał na mnie jakoś dziwnie, potem odłożył gazetę i usiadł.
-W zeszłym roku moja ciotka była. Z wrzodami wróciła.
-No i co to ma wspólnego...?
Popatrzył z oburzeniem i dodał:
-Dwa lata temu szwagier zapalenie płuc złapał, bo śnieg padał. Trzy lata temu.., daj pan spokój, w ogóle słońca nie było...
-Ale co pan? Co to ma do rzeczy?
-A pomór bydła, komary, muchy, szarańcza?
-Co pan? Że niby plagi jakieś egipskie?

-Słucham? Nie, nie bądź pan dziecko. Ja mówię tylko, że ten Egipt cały to przereklamowany jest i po cholerę tu jeździć? Ale co ja mogę? Stara się uparła i masz...
I znów do basenu wpadła żaba.
-A dajmy na to tacy Żydzi?!
-Już wyszli?! Na pustyni są?
-Chciałbyś pan! Polskę okradają, panie! Polskę okradają, a my tutaj z żabami w jakimś tam Egipcie! - denerwował się kurdupel – A masoni, panie? A pedały? A Niemcy? A terroryści? A ateiści?
Następnego dnia moczyłem spokojnie nogi w krwawym nilu, a myślami byłem w miodem i mlekiem płynącej, nieszczęsnej ojczyźnie.
-Ojczyzna tonie, a ja w Egipcie jakimś. Pierdolone wakacje z żabami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz