Mocny Wieczór
Wieczór był. Chyba był wieczór, bo
ciemno było. Może to noc była? Nie pamiętam. Stałem sobie pod
daszkiem. Pod daszkiem stałem, bo padało. A może nie padało, a
stałem pod daszkiem, bo tak jakoś mi się stanęło. Tego też nie
pamiętam. Głupio tak jakoś stałem, ramiona wzdłuż ciała.
Głupio tak jakoś. Gdybym palił, to bym palił, wyglądałoby
lepiej. Wsadziłem rękę do kieszeni. Guma! Chyba, guma. Wyciągam –
rzeczywiście! Czy ja żuję różowe gumy? Ta jest różowa... Moja
kieszeń, moja marynarka, guma też musi być moja. Zażułem ja jej.
Nie powaliła mnie na kolana aromatem ani smakiem, ważne, że coś
robiłem. Wyglądałem mniej głupio pod tym daszkiem. Po co ja tam
stałem? Nie pamiętam, nie wiem czy w ogóle wiedziałem po co tam
stałem. Wszyscy stali to i ja stałem.
-Pan tu długo tak?
-Pan tu długo tak?
-Ja?
-No, ma się rozumieć, że Pan... -
inteligentnie zauważył nieznajomy. Niski taki, niepozorny, dziwnie
papierosa w ustach trzymał. Pomyślałem, że i ja wrażenie zrobić
muszę przecież.
-Ja stoję tu długo, oj długo. Stoję, bo wiem co robię. Ja mam nosa, rozumiesz Pan?
-Ja stoję tu długo, oj długo. Stoję, bo wiem co robię. Ja mam nosa, rozumiesz Pan?
-Pan wie... - rozejrzał się
nieznajomy – jakby co, to ja za Panem stoję. Stałem za Panem i
stoję... Rozumie Pan?
-Ma się rozumieć... - szepnąłem, rozglądając się podejrzliwie dokoła, jako i on to uczynił.
-Ma się rozumieć... - szepnąłem, rozglądając się podejrzliwie dokoła, jako i on to uczynił.
-Oni tu stoją głupio...
-Nie wiedzą co robią...
-Ważne, że Pan wie, że ja wiem, że
my wiemy.
-Tak, ludzie to jednak głupie są.
-Tak, ludzie to jednak głupie są.
-Wczoraj też tu jeden taki stał,
nawet podobny do Pana...
-Tak?
-Tak?
-Tak, tak. Stał osobie tutaj, jak Pan
teraz, stał i nic. Coś wiedział. Tak myślałem, że wiedział,
więc też stanąłem.
-I co? - zapytałem.
-I nic. Stoję ja i dzisiaj, a jego nie ma.
-Może nie mógł stać dłużej?
-Może...
Zrobiło się jakoś tłoczno. Zaczęły się rozmowy... Słyszało się śmiechy...
-A Pan nie pod daszkiem?
-I co? - zapytałem.
-I nic. Stoję ja i dzisiaj, a jego nie ma.
-Może nie mógł stać dłużej?
-Może...
Zrobiło się jakoś tłoczno. Zaczęły się rozmowy... Słyszało się śmiechy...
-A Pan nie pod daszkiem?
-Miejsca brakuje...
Słyszało się dokoła sympatyczne zwroty:
-Ależ proszę Pana! Na pewno zrobi się i dla Pana miejsce!
Albo:
- Proszę Państwa, proszę...
Albo:
Słyszało się dokoła sympatyczne zwroty:
-Ależ proszę Pana! Na pewno zrobi się i dla Pana miejsce!
Albo:
- Proszę Państwa, proszę...
Albo:
-Pani tu dawno stoi?
-Nie znam Pana!
-Nie znam Pana!
Albo:
-Proszę, ja Pani swojego miejsca
odstąpię, a stoję tu, tuż przy ławeczce!
-Ależ dziękuję, jakiż Pan miły! Jakże teraz trudno o grzecznych ludzi!
-Ależ dziękuję, jakiż Pan miły! Jakże teraz trudno o grzecznych ludzi!
Albo i
tak:
-Co się Pan tak pchasz?
-Ja się pcham? Pan się pchasz jak cham!
-Cham!? Sam jesteś Pan cham!
I tak dalej.
Zrobiło się cokolwiek niezwykle, więc postanowiłem opuścić miejsce pod daszkiem.
-A Pan dokąd się wybierasz? - zapytał ten sam nieznajomy.
-Widzi Pan, chyba już odechciało mi się tu stać...
-Jak to „odechciało”? - wytrzeszczył oczy.
-Co się Pan tak pchasz?
-Ja się pcham? Pan się pchasz jak cham!
-Cham!? Sam jesteś Pan cham!
I tak dalej.
Zrobiło się cokolwiek niezwykle, więc postanowiłem opuścić miejsce pod daszkiem.
-A Pan dokąd się wybierasz? - zapytał ten sam nieznajomy.
-Widzi Pan, chyba już odechciało mi się tu stać...
-Jak to „odechciało”? - wytrzeszczył oczy.
-Mam inne plany. - rzuciłem i
poszedłem sobie. Nieznajomy szedł za mną. Wiedziałem, czułem,
słyszałem jego kroki. Ilekroć się odwracałem, on wpadał w jakąś
bramę, albo chował się za jakimś słupem. Bardzo nieudacznie się
chował za słupami. Nawet mnie to bawiło, bawiło, gdy mnie nie
przerażało. Przypomniałem sobie, że w kieszeni mam pióro. Głupia
rzecz – pióro, ale pomyślałem sobie, że może zrobię z niego
użytek. Zaczaiłem się za rogiem i czekam. Długo nic, wreszcie
kroki, ktoś wypada nagle. Podbiegam! Pióro pod gardło i
krzyczę:
-No, czego chcesz, łobuzie jeden, co!?
To nie był „On”.
-Ja? Ja przepraszam najmocniej, ja... - mężczyzna niemal zdjął koloratkę nerwowym ruchem – Ja tak tylko, wie Pan, troszkę to, Pan nic nikomu nie mówi!
„Sex Shop” migał radośnie, na czerwono, nikogo dokoła, przerażony klecha. „Aaa” - pomyślałem sobie i odpuściłem pastuszkowi, niech sobie idzie z Bogiem, ale co z moim „przyjacielem”? Rozglądałem się nerwowo, ale nie było nikogo widać, nic nie było widać.
-Zdrowaś Mario, łaskiś pełna...
-No, czego chcesz, łobuzie jeden, co!?
To nie był „On”.
-Ja? Ja przepraszam najmocniej, ja... - mężczyzna niemal zdjął koloratkę nerwowym ruchem – Ja tak tylko, wie Pan, troszkę to, Pan nic nikomu nie mówi!
„Sex Shop” migał radośnie, na czerwono, nikogo dokoła, przerażony klecha. „Aaa” - pomyślałem sobie i odpuściłem pastuszkowi, niech sobie idzie z Bogiem, ale co z moim „przyjacielem”? Rozglądałem się nerwowo, ale nie było nikogo widać, nic nie było widać.
-Zdrowaś Mario, łaskiś pełna...
-Co Pan robi, do cholery?
-Jak to co? Modlę się!
-Jak to co? Modlę się!
-Po co?
-Nie „po co”, ale „o co”!
-O co Pan się modlisz, co?
-Ja pierwszy raz, rozumiesz Pan, pierwszy raz w przybytku takim...
-”Przybytku”?
-O co Pan się modlisz, co?
-Ja pierwszy raz, rozumiesz Pan, pierwszy raz w przybytku takim...
-”Przybytku”?
-No, wie Pan, w „sekszopie”...
Sam nie wiem dlaczego tak powiedziałem, ale tak powiedziałem:
-Ale coś Pan tam kupił ciekawego?
Sam nie wiem dlaczego tak powiedziałem, ale tak powiedziałem:
-Ale coś Pan tam kupił ciekawego?
-A, dajże Pan spokój, taki „dżinks”.
- i wyjął z torby jakieś strasznie różowo opakowane
coś.
-Schowaj Pan to! Jeszcze kto zobaczy?
-Ale pytałeś Pan!
-Pytałem – nie pytałem, ale zainteresowany nie jestem....
-Schowaj Pan to! Jeszcze kto zobaczy?
-Ale pytałeś Pan!
-Pytałem – nie pytałem, ale zainteresowany nie jestem....
-Promocja była...
-Tak, duża?
-Do tego tu, dodawali takie coś i kasetę jeszcze...
Spojrzałem. Wstyd mi było księdzu odmówić, więc patrzę. Zaskoczony byłem, kaseta jakaś taka normalna, różowa, jakieś króliki i inne zwierzątka. Palnąłem:
-Do tego tu, dodawali takie coś i kasetę jeszcze...
Spojrzałem. Wstyd mi było księdzu odmówić, więc patrzę. Zaskoczony byłem, kaseta jakaś taka normalna, różowa, jakieś króliki i inne zwierzątka. Palnąłem:
-Jeszcze mają?
-Idź Pan, zobacz sam! Warto! - i tyle go widziałem. Ulicznego mojego gościa też nie było widać, więc uznałem, że schować się to będzie dobry pomysł, wszedłem za czerwone kurtyny... Nie uwierzycie! Nie wiem ile czasu stałem w drzwiach, ale musiałem bardzo długo stać i jeszcze dziwniej wyglądać, bo ekspedientka, w stroju króliczka (jak sądziłem po uszkach), zapytała:
-Idź Pan, zobacz sam! Warto! - i tyle go widziałem. Ulicznego mojego gościa też nie było widać, więc uznałem, że schować się to będzie dobry pomysł, wszedłem za czerwone kurtyny... Nie uwierzycie! Nie wiem ile czasu stałem w drzwiach, ale musiałem bardzo długo stać i jeszcze dziwniej wyglądać, bo ekspedientka, w stroju króliczka (jak sądziłem po uszkach), zapytała:
-Potrzebuje Pan czegoś?
Zamrugałem głupio.
-Coś z filmów? A może gadżetów?
-Eeee, wie Pani.., ja tylko tak...
-Ja wiem, „WY WSZYSCY ZAWSZE TYLKO TAK” - tak powiedziała. Zapamiętałem. Tak było. Chwilę później już miałem wychodzić, mocno obciążony zakupami (nie wiem co tam było, aż wstyd mi było zajrzeć), gdy nagle zobaczyłem znajomą twarz...
-A jednak!
Zamrugałem głupio.
-Coś z filmów? A może gadżetów?
-Eeee, wie Pani.., ja tylko tak...
-Ja wiem, „WY WSZYSCY ZAWSZE TYLKO TAK” - tak powiedziała. Zapamiętałem. Tak było. Chwilę później już miałem wychodzić, mocno obciążony zakupami (nie wiem co tam było, aż wstyd mi było zajrzeć), gdy nagle zobaczyłem znajomą twarz...
-A jednak!
-Słucham?
-A jednak świnia!
-Kto?
-A ja za Panem! - nagle mrugnął
okiem do mnie. Mrugnął do mnie! Byłem oburzony! Wyszedłem
trzaskając drzwiami.
-No jak tam, Pani Zosiu, idzie jakoś?
-Idzie, Panie Waldku, idzie...
-No jak tam, Pani Zosiu, idzie jakoś?
-Idzie, Panie Waldku, idzie...
no.. czekam już na kolejny. Każdy inny. Dobry. Ze zmianami tempa i dobrym budowaniem nastroju. Bardzo dobre wprawki do napisania czegoś większego. Polubiłem. Więc się cieszę że mogę czytać.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Może wreszcie napiszę kiedyś coś większego.
Usuń