środa, 11 listopada 2015
Prawie bajka - Cztery i pół kanarka
Cztery i pół kanarka
Spóźniał się znowu. Zawsze się spóźniał, ale tym razem przesadził. Biegł wąskimi uliczkami wpadał na przechodniów, kilka razy gubił kapelusz. Przejeżdżająca dorożka zachlapała mu frak, potem wdepnął w kałużę. Klął pod nosem, klął na głos. Zdyszany wpadł do klatki. Próbował jakoś oczyścić zachlapane pończochy – bezskutecznie. Wbiegł po schodach i zapukał w okazałe, zdobione mosiężną tabliczką drzwi.
-Panie Aleksandrze!
-Bardzo przepraszam, bardzo przepraszam, Panie Józefie, ale do ostatniej chwili robiłem korektę. - w tym momencie wypadła mu z rąk teczka i kartki rozsypały się po podłodze.
-Skończył Pan ją zatem?
-Tak, tak! Skończyłem! - obaj panowie na kolanach zbierali kartka po kartce.
-Jak brzmi tytuł opowieści?
-Cztery i pół kanarka.
-Cztery i pół… czego?
-Kanarka. Cztery i pół kanarka.
-Kanarka?
-Taki ptaszek, rozumie Pan? Takie żółte, bardzo sympatyczne…
-Wiem jak wyglądają kanarki, ale cóż to za tytuł powieści?
-Dla humoru, dla humoru, Panie Józefie kochany! To przecież komedia!
-Mówił Pan, że to powieść przygodowa?
-Tak, komedia przygodowa...
-Hmmm. I co robią te kanarki?
-Kanarki nic nie robią. To tylko tytułowe kanarki.
-Hmmm, tytułowe kanarki.., dobrze, ale musi być jakiś bohater?
-Jest, jest, musowo, że jest bohater!
-No, Panie Aleksandrze, niechże się Pan zmiłuje i zdradzi mi zaraz kim jest bohater!
-A, tak… Bohater… Bohaterem jest bałwan, który szuka swojego nosa, bo tam, gdzie mieszka, nie rosną marchewki!
-Bałwan? To przygody bałwana?
-A Czy bałwan nie może mieć przygód?
-No, tak, tak, bałwan tez może mieć przygody. Gdzież pomieszkuje ten bałwan, zatem?
-Bałwan mieszka nad Nigrem.
-Gdzie? Panie Aleksandrze! Ależ w Afryce nie ma bałwanów!
-W każdym razie nie ma marchewek i stąd cała przygoda.
-Ależ z czego te biedne, murzyńskie dzieci miały tego bałwana ulepić? Panie Aleksandrze kochany! Zmiłuj się Pan!
-Ależ to magiczny bałwan! - mówił z przejęciem - Wyczarowany, rozumie się, Panie Józefie!
-Wyczarowany bałwan?
-Tak.
-A kto go wyczarował?
-Szaman, oczywiście, mag wioskowy!
-A nie mógł ten szaman wyczarować też marchewki?
-Nie mógł! Czego by szukał bałwan? A poza tym, może szaman nie wiedział co to marchewka?
-A wiedział co to bałwan?
-Dobry szaman wie dużo rzeczy, ale nie może wiedzieć wszystkiego przecież.
-Ach, tak. A bałwan?
-Co bałwan?
-A bałwan skąd wiedział o marchewce?
-Panie Józefie! To bajka, a Pan musisz wszystko traktować logiką!
-Dzieci, rozumiesz Pan, Panie Aleksandrze, muszą wszystko…
-A daj Pan spokój z dziećmi! To nie jest powieść dla dzieci!
-Jak to nie dla dzieci? Kanarki, bałwan szukający nosa, magik i marchewka, której nie było. To przecież nie jest chyba…
-A właśnie, że jest! To jest powieść dla dorosłych!
-Dla dorosłych? Chyba nie jest to coś nieprzyzwoitego? - zachichotał.
-Ależ jest! To bardzo nieprzyzwoita powieść!
-Panie Aleksandrze! Pan zwariował! - wziął do ręki pierwszą lepszą stronę i zaczął czytać. Krzywił się, mrużył oczy, przecierał czoło chusteczką. -Mój boże! To już prawie pornografia, Panie Aleksandrze kochany!
-Zobaczy Pan, to będzie bestseller! Kobiety będą się o tę książkę zabijały, powiadam, Z A B I J A ŁY!
-To to dla kobiet jest opowiadanie? A po cóż zabijać kobiety! Niech one sobie spokojnie żyją! - popatrzył w kartkę, poprawił okulary i zacytował: -Powoli Aniela rozwiązywała wstążki u gorsetu, a bałwankowi schowanemu za zasłoną robiło się coraz goręcej…”. Ależ Panie Aleksandrze! Zmiłuj się Pan!
-Detal!
-A ten fragment z termoforem to też detal?! Pani Aleksandrze Kochany!
-Słabości, słabości, słabości! To właśnie całe sedno opowiadania! Bohatera powoli zabijają jego własne żądze.
-Żądze? Na Rany Chrystusa! To Pan mnie zabijesz! A gdzie tu te kanarki!?
-Te kanarki to taki symbol. Kobiety mają motyle, bałwan ma kanarki.
-I gdzie on je ma, te kanarki?
-On ma te kanarki w… A dajże spokój z kanarkami, Panie Józefie! To taka przenośnia…
-Ależ ja rozumiem! Rozumiem, że przenośnia, Panie Aleksandrze Kochany, ale dlaczego cztery i pół kanarka, a nie dajmy na to, jeden cały kanarek, no, niech nawet będą cztery, ale cztery całe kanarki?
-Powieść musi dać do myślenia, musi sprawić, że czytelnik po odłożeniu książki zastanowi się. Westchnie. Pomyśli o kanarkach…
-Zmiłuj się Pan! Murzyn, magik, marchewka, bałwan, żądze i pół kanarka! Toż to komedia!
-Przecież mówiłem, że komedia!
-Ależ tak nie można, Panie Aleksandrze Kochanieńki!
-Dlaczego nie można? Dlaczego nie można? Czy Krasicki pytał kogo, czy bohaterami mogą być zwierzątka? Czy Mickiewicz pytał kogo, czy robak może być bohaterem?
-Ależ Panie Aleksandrze! Nie jest Pan jeszcze Mickiewiczem, by z bałwana robaka robić! Tfu! Co ja plotę! Ależ to wszystko była poezja, bajki, Panie Aleksandrze!
-I to właśnie też jest bajka!
-Ależ to już pornografia! Posłuchaj Pan swojej bajki: „Hrabia objął wpół żabkę i szeptał jej do ucha lubieżne słówka, takie słówka, że ta aż...”. Panie Aleksandrze! To trzeba koniecznie wykreślić!
-Moja żabka Panu przeszkadza, Panie Józefie, ale księżniczki całującej ropuchę to Pan braciom Grimm nie wycinał!
-Ależ to była niewinna bajka!
-Zawsze zaczyna się niewinnie!
-...ale nie zawsze kończy się orgią, jak u Pana, Panie Aleksandrze Kochany!
-Ależ to najważniejsza część powieści! Bałwan odnajduje upragniony nos…
-… marchewkę…
-… odnajduje upragnioną marchewkę, ale zapomina, że jest ze śniegu i ginie miotany zgubnymi żądzami!
-Ale czy on musi umierać w ramionach aż trzech nierządnic? Czy nie może skonać na jakimś trawniku, jak każdy, normalny bałwan?
-Wtedy bajka by nie miała morału, a i cóż to za przygoda?! Bałwan na trawniku! Też Pan wymyślił, Panie Józefie!
-To prawda, że nie mam zbyt bujnej wyobraźni, ale i dlatego też nie pisuję książek…
-A ja mam wyobraźnię i dlatego pisuję książki!
-A tutaj Pan nie przesadził? - poprawił okulary, odchrząknął i zacytował znowu: -”Chrup, chrup, chrup i tyle pozostało z dumy naszego bałwanka!”. Panie Aleksandrze kochany, to już zakrawa na pornografię!
-Przecież to marchewka!
-A ja już wcale nie wiem, czy ta Pańska marchewka, to na pewno jest marchewka!
-Aha! To w Pańskich myślach marchewka przestała być marchewką! Przestała być nosem bałwana! Marchewka rozbudziła Pańską wyobraźnię, a to znaczy, że moja powieść już pobudza wyobraźnię, a przecież jeszcze jej Pan nie czytał!
-Marchewka… wyobraźnię… bałwan i kanarki… Niech mi Pan raz jeszcze wytłumaczy, o co chodzi z tymi kanarkami? Dlaczego cztery i pół kanarka!?
-To proste. „Ptaszek” to bardzo nieprzyzwoity tytuł, zwłaszcza, jak na przygody bałwanka. Prawda?
-Tak, prawda…
-„Dwa ptaszki” brzmią co najmniej dwuznacznie, przyzna Pan?
-No, tak, tak, dwuznacznie dość, tak…
-„Trzy ptaszki” już brzmią całkiem niewinnie, dużo lepiej, ale nie mają wyrazu, nie mają tego czegoś, nie sądzi Pan?
-Być może nie mają, być może nie mają…
-A „pięć ptaszków” to stanowczo za dużo…
-Rozumie się, że za dużo…
-Cztery ptaszki brzmią całkiem niewinnie, a zarazem intrygująco.., nadąża Pan, Panie Józefie?
-Tak, tak, nadążam, oczywiście, nadążam…
-Zatem logicznie rzecz biorąc „cztery i pół ptaszka”, to nie dosyć, że tytuł niewinny, intrygujący, ale i dający do myślenia! Logiczny wybór, prawda?
-Tak, to bardzo inteligentny wybór, ale dlaczego te ptaszki to kanarki?
-Panie Józefie! Niechże Pan nie mówi, że kanarki też Panu przeszkadzają? To bardzo ładne ptaszki!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No ,mistrzu- czyta się to trochę.jak Czechowa,trochę Bułhakowa-w moim guscie bezwzglednie! Jestem pełna podziwu!
OdpowiedzUsuńFajnie z wdziękiem,dowcipnie i lekko.Tak lubię.
Bardzo dziękuję, już poczułem się Bułhczechowem.. Teraz to dopiero w piórka obrosnę.
OdpowiedzUsuń