niedziela, 8 listopada 2015

Bajka - Ósmy Krasnoludek


Ósmy Krasnoludek

      W historii zdarza się, że nawet wielcy bohaterowie znikają. Byli, byli, byli, a tu nagle – nie ma i nie było. Podobnie zdarzało się w bajkach, bo w bajkach, jak w życiu; historię piszą sprytniejsi.

      -(…) Niniejszym, sąd uznaje winnymi wyżej popełnionych czynów i skazuje oskarżonych; Mędrka Marię Myślisobiecochcińskiego, Gburka Żulinka, Apsika Roznosińskiego, Wesołka Podśmiechujkę, Śpioszka Cudzołóżkę, Gapcia Gapołowicza, Nieśmiałka Park-Pokazywałka oraz Cwaniarka Spryciulińskiego na dzisięć lat ciężkich robót społecznych o zaostrzonej upierdliwości.

      W sali podniósł się gwar, ktoś krzyknął: „sędzią kalosz!”, ktoś inny cisnął bananem, ktoś jeszcze zawył: „hańba!”. Rumor był taki, że nie było słychać sędziowskiego młotka, a gdy wreszcie policjanci uspokoili pałkami nieco zapał co poniektórych, dało się słyszeć piskliwy głosik: „A i dobrze, wciórności!”. I nagle zapadła cisza.

      W ten sposób ośmiu krasnoludków, zwanych „Gangiem z Przecinaka”, przejść miało do historii. Tak bowiem zaczęła się ich praca dla słynnej w całej krainie kurtyzany, Śpiącej Królewny. Wprawdzie „królewna” to nieco przez historię odmieniony przydomek, ale i tak wciąż dość wymowny. Można o Śpiącej Królewnie wiele powiedzieć, ale na pewno była i pozostanie królową w swoim fachu. W każdym razie pracy było dużo, bardzo dużo. Handel narkotykami, przemyt papierosów, nielegalna bimbrownia, hazard, prostytucja – jak to w bajkach, rzecz jasna. Krasnoludki pracowały w pocie czoła od rana do wieczora i to pracowały społecznie, za darmo, a Królewna całymi dniami tylko spała. Spała i to właściwie z każdym, za wyjątkiem krasnoludków. Miała jednak i ona swoje marzenia. Marzyła mianowicie, że któregoś dnia spotka bogatego księcia, który ją poślubi, a potem, jak mawiała dość często, podzieli się majątek i „będzie ją mógł pocałować”.

      Mijały dnie, mijały miesiące i powoli zaczęły płynąć już lata całe, a książę się nie pojawiał. Nie, nie, pojawiali się różni, a i owszem, nawet królewięta, ale żaden żenić się nie chciał. Usychała nasza królewna, smuciły się krasnoludki. Nie raz i nie dwa cały towar szedł na zatopienie smuteczków. Jak mawiał Wesołek; „nie ważne, że nie na swoim robimy, grunt, że jest działka – działka też grunt”, dostawał wprawdzie za to od Gburka w mordę, ale po pijaku i tak wszyscy wszystkim powtarzali, że bardzo się kochają. Wszystkie krasnoludki robiły to co zwykle, tyle, że za darmo, rzecz jasna. Tak więc Mędrek wciąż pisał odwołania i prośby o wcześniejsze zwolnienie – bez skutku. Nieśmiałek straszył w parkach i nieraz wracał z podbitymi oczyma. Gapcio wiecznie gubił działki i także nieraz wracał z podbitymi oczyma. Śpioszek znikał na noce całe – i on także wracał nieraz z podbitymi oczyma. Gburek urządzał burdy w remizach – i on także często wracał z podbitymi oczyma. Wesołek wciąż palił skręty, zużywał towar miast go upłynniać – więc i on wracał czasem z podbitymi oczyma. Apsik jedynie nie wracał z podbitymi oczyma, ale on zawsze wyglądał tak, jak by miał podbite oczy. Sugerował, że można by na „chorobowe” i zbierał nawet wszelką medyczną dokumentację, w tym dokumentację Królewny, za co dostał raz w oko od Królewny z kolei. Wszystko to notował Cwaniarek mówiąc, że, cytuję; „ja Wam wszystkim jeszcze..! Zobaczycie!”. I oczywiście miał podbite oczy.

      Któregoś dnia do chatki ktoś zapukał. Akurat krasnoludków nie było, a i klienta nie było, więc otworzyła drzwi Królewna. Niestety nie był to oczekiwany książę, a staruszka jakaś skrzywiona i to w moherowym berecie.

      -Co, kurwa jest? - zapytała słowiczym głosem Królewna.
      -Pora późna, zmiezcha sie, a ja stara i schorowana z Ciemnoklęków idę…
      -Ale o co chodzi?
      -Eee, ksiundz jest nowy na wiosce. Cud łocekujemy. No, spokoju ni ma! Jak kraka nie kupie, to to razo widzenia na wiosce nie byndzie i….
      -Aaa, było mówić! Poczekaj, stara. - poszła Królewna po działkę dla starowinki, na wadze nie oszukała, ceny nawet nie zawyżyła i już tę cenę podawała, gdy uśmiechnięta bezzębnie staruszka rzekła:
      -Ło! Widze, że serdusko mas dobre, a napij no się jabcoka! - i podała Królewnie butelkę. Ta z gwinta mocno pociągnęła, aż ją zemdliło... I tak właśnie znalazły ją krasnoludki. Ucieszyły się wszystkie bardzo! Spakowały się szybciutko, a jeszcze szybciej spakowały cały towar i kosztowności Królewny. Właśnie ślęczały nad mapą głośno się ze sobą kłócąc, gdy nagle rozległo się pukanie…
       -Jest tam kto? - wołał głos zza drzwi.
       -A Ty, kurwa, kto? - zapytał Gburek.
       -Królewicz Ben Landen, który to osobiście przybył, by prosić o rękę Śpiącą Królewnę! Jest królewna w domu, aby?
       W pierwszej chwili krasnoludki w popłochu rzuciły się do ucieczki, lecz Mędrek zatrzymał wszystkie i znacząco wzniósł do góry palec. Krasnoludki zamarły w oczekiwaniu. Wtedy głos zza drzwi znów zapytał:
     -A czy Śpiąca Królewna w domu, aby??
    -W domu, w domu! Śpi właśnie… Już otwieramy, już otwieramy! – zakrzyknął Mędrek. Straszny się zrobił popłoch i hałas, aż wreszcie drzwi się otworzyły, a w nich ukazał się piękny jak jarzębina książę.
      -Prowadźcie do królewny! - i poprowadziły krasnoludki księcia do śpiącej Śpiącej Królewny. Popatrzył na jej śliczne lico i rzekł:
      -Królewna śpi jeszcze?
      -Eee! Udaje! - odpowiedziały krasnoludki chórem.
      -Alkoholem strasznie zalatuje ona…
      -Eee! Waleriana! - zakrzyknęły zgodnie krasnoludki.
      -Strasznie się przejęła, gdy usłyszała, że książę puka! - dorzucił Mędrek.
      -Nieśmiała ona taka bardziej – dorzucił Nieśmiałek.
      -Jak kurwa mać! - dorzucił Gburek.
      -Spać lubi! - mruknął Śpioszek.
      -Oj, lubi! - zachichotał Wesołek.
      -A, psik! - kichnął Apsik.
      -Jak kurwa mać! - zaśmiał się Gapcio nerwowo.

      -To jak będzie, kierowniku? - zapytał Cwaniarek, stukając księcia łokciem – Całujemy królewnę?

      -Oj, tak! - i już się bezczelnie pochylał, gdy Mędrek złapał go za ramię:

      -Zaraz, zaraz, a forsa?!

      -Jak to, a za co „forsa”? Jaka „forsa”?

      -O! Niby królewicz, a na kino żałuje! - warknął Śpioszek.

     Rozdał książę krasnoludkom szczerozłote dukaty, dał też na wódkę i na taryfę i coś ekstra jeszcze. Wszystkie krasnoludki zadowolone z domku już wyszły, tylko jeden Cwaniarek za piecem się schował z aparatem w fotograficznym.

      Co było dalej wszyscy wiemy. Wszyscy byli szczęśliwi! Szczęśliwa była królewna! Obudziła się przed ślubem jeszcze, jednak za późno, by testy wyszły negatywnie. Szczęśliwy był królewicz! Nici wyszły z rozwodu, bo intercyzę sprytnie sporządził. Szczęśliwe były krasnoludki, bo nie dosyć, że królewicz nie żałował pieniędzy, to jeszcze i towar i chatka im się ostała! Wszystko dobrze się skończyło, choć czasem królewicz wspominał coś pod nosem o pieprzonym „ósmym krasnoludku” i potajemnie słał koperty niejakiemu Spryciulińskiemu. 

2 komentarze:

  1. Przeczytałam z zainteresowaniem -znaczy dobre.Gratuluję .Krasnoludki to moje ulubione ludki ! Niekonwencjonalnie i lekko napisane.Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i sam czekam na więcej. Może się krasne ludki wezmą do roboty...

      Usuń