poniedziałek, 4 stycznia 2016

Sport to zdrowie - bajeczka niemoralna


-Raz, dwa, trzy i cztery... - powiedział Jeż przeskakując kamienie. -Raz, dwa, trzy i cztery...
-Co robisz, Jeżu? - zapytał Lisek.
-Pierdol się. Raz, dwa trzy – zawahał się, mało nie wpadł do wody, ale jakoś odzyskał równowagę i liczył dalej – i czteeeery.
-Odwaliło ci?
-Sport. Sportuję się.
-To bardzo głupi sport.
-Jak każdy sport.
-O co w nim chodzi?
-Chodzi o to, o co chodzi w każdym sporcie. O nic. Ważne, by nikt mnie nie pytał o co tu chodzi. Wychodzę z domu i sportuję się.
-Nie rozumiem idei...
-Tu nie ma idei. O to się rozchodzi, by nie myśleć, zasadniczo. Ot co.
-Hmmm... - Aaaa...
-Daj spokój. Właśnie o to w tym chodzi. Ja sobie liczę kamienie, skaczę po nich, a ty dajesz mi święty spokój, bo ja właśnie jestem zajęty. Rozumiesz?
-Nie rozumiem, ale ja nie po to przyszedłem, by liczyć kamienie.
-Daj mi spokój.
-Poważna sprawa, rozumiesz...
-Jak poważna?
-Na tyle poważna, że powinieneś przestać skakać.
Jeżyk przestał skakać.
-No, o co chodzi?
-Zającowa znów jest w ciąży...
-Nic nowego, no i co?
-Durniu!
-Co „durniu”? Zaraz „durniu”!
-Nie rozumiesz? - szepnął lis, przysuwając się trochę bliżej jeżykowego ucha.
-Nie rozumiem!
-Ty...
-Nie rozumiem?
-No wiesz jak to jest...
-No jak jest? Co jak jest?
-Durniu!
-No co?
-No dureń jesteś! Idę sobie!
-Moja wina, że zaszła? Nie uważała, to zaszła.
-Słucham?
-No, ja jej mówiłem: „Uważaj!”, a ona swoje.
-Co takiego?
-Ale ty durny jednak jesteś, Lis!
-Ja??
-No wiesz, kręcimy troszkę z Zającową...
-Kto?
-No ja i ona.
-Ona z tobą?? Z jeżem??
-No...
-Co Ty pierdolisz, Jeżu?
-No pytałeś przecież?
-Ale nie o Ciebie! Zresztą nieważne.
-Ouch... - podrapał się jeż w brodę – no, to chyba mamy problem.
-My?
-No, my, my... Znaczy ja, ty i Zającowa. Zwłaszcza Zającowa. - Jeżyk bardzo spoważniał. -Jak dorwę cholerę to jej omyk ukręcę! - obrócił się na pięcie i poszedł sobie. Bez słowa.

Następnego ranka Jeżyk był tam, gdzie ostatnio.
-Raz... i dwa... iiii trzy!
-Znowu liczysz kamienie, Jeżu, mój „przyjacielu”?
-Cześć, Lis. Sportuję się. Wiesz, sport to ważna sprawa.
-Tak, wiem, że cenisz sobie sportowanie, dlatego chciałbym ci kogoś przedstawić.
Dopiero teraz Jeżyk zauważył dwa postawne niedźwiedzie.
-Miło mi! Koledzy?
-To on? - mruknęli zgodnie.
-To on! To on! - darł się Lis wskazując palcem Jeża!
Jeżyk tylko zdążył wyjąkać: - Ale panowie! Co panowie? Koledzy?
-Tak! Koledzy, Jeżu! Wiesz kim są moi koledzy?
-Nie wiem, no nie wiem, kim są?
-Weterynarzami i przyszli ci pomóc!
-Nie rozumiem?
-”Nie rozumiem! Nie rozumiem!”. Sam mnie wczoraj o pomoc prosiłeś! Jeszcze mi podziękujesz!
-Co? Ale co?
-Brać go!
I zabrali weterynarze naszego Jeża. Szarpał się, ale co on mógł.

-Raz, dwaaaa... trzy... cztery i pięć i sześć...
-O, widzę skakanie lepiej idzie!
-Cześć, Lisku...
-Cześć, Jeżyku!
-Lepiej?
-O, tak, tak, o wiele lepiej, teraz skaczę nawet po trzy kamienie naraz i do wieczora mogę tak...
-A nie mówiłem?
-Miałeś rację, jesteś prawdziwym przyjacielem!
-Mówiłem ci, przecież. Zawsze możesz na mnie polegać! Boli?
-Eee!
-Na pewno?
-Nic a nic! Hop hop... i sześć i siedem i osiem... - skakał Jeżyk w najlepsze.
Nagle na polance pokazała się Zającowa. Była w bardzo złym humorze.
-Jeż!
-Aaa! Cześć Zającowa! Poskaczesz?
-Ja ci poskaczę, ty!
Lis stał nieopodal i wiercił butem z ziemi.
-O, i Ty tutaj, Lis?
-Cześć, Zającowa!
-Ty chuju!
-Słucham?
-Wszystko wiem od niedźwiedzi! Jak mogłeś??
-Ja? Co ja?
-Mój Jeżyk kochany! Okaleczony! Przez ciebie!
-Przeze mnie? Prosił mnie o pomoc, słowo daję!
-O czym tam rozmawiacie? - wykrzyknął z kamienia ze środka potoku Jeżyk.
-O tobie, Jeżyku! - odkrzyknął Lis – Zającowa pyta czy ci pomogłem bardzo!
-O, tak, bardzo! Dziękuję ci, Lisku! Raz.. i dwa... i trzy... iiii hooop!
-No i co, Zającowa?
-Wpadniesz do mnie?
-Chodźmy!
I pobiegł Lisek z Zającową w las. I gdzie tu morał bajeczki? Ta bajeczka nie ma morału, bo to bajeczka niemoralna jest przecież.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz