To było tak. Wchodzę do
domu, palto na wieszak i już buty miałem zdejmować, ale widzę
światło w pokoju. Światło? Sam mieszkam! Zapomniałem zgasić? No
to wchodzę! Jednak dla pewności laskę dziadka do reki wziąłem.
Kilka osób, wszyscy młodzi, ładni i eleganccy, kłaniają mi się,
wódki nalewają, krzesełko podstawiają...
-Ale, ale, panowie, o co
się rozchodzi?
-Na jedną nóżkę
setka! Na jedną nóżkę setka! - śpiewali mi tak, aż musiałem
wypić. Wypiłem i znowu pytam, a oni:
-Na drugą nóżkę setka!
Na drugą nóżkę setka! - wypiłem...
-A trzecia setka dla
wujka Mietka!
-Ale najpierw
chciałbym...
-No, co, chuju, z nami
nie wypijesz? - wyskoczył konus w białym garniturku, koledzy go
uspakajali.
Popatrzyłem dokoła.
Same sympatyczne twarze, może poza konusem, bo mi się naraził.
Same wesołe twarze. Starszy pan, we fraku podał mi kieliszek i sam
nalał.
-Proszz... Wypij, przyda
ci się.
-A Pan... Kim Pan jest?
-Wujek Zenek, ale o tym
potem... - i mrugnął.
-...ale jaka to okazja?
Panowie... Ani to urodziny moje... Ani imieniny... Jak weszliście...?
-Jeszcze na czwartą
nóżkę, Panie Bartoszu Kochany! - niby dlaczego mnie, kulturalny
człowiek prosi... A mnie nerwy noszą od rana.. Wypiłem. Oni patrzą
na mnie. Hmm... Siedem osób. Nikogo nie znam. Ubrani jak z lat
30-tych się urwali. Uśmiechnąłem się. Moje klimaty!
-Ale...?
W tym momencie zaczął
bić zegar. Wcale bym się nie zdziwił,. Zawsze lubiłem stare, duże
zegary, ale ja takiego zegara nie miałem nigdy. Zrobiło się
wesoło, więc przepraszam wszystkich, bo muszę do toalety...
-Nie, nie, do toalety
nie...
-Ale ja muszę!
-Nie musisz... - I
faktycznie, już nie musiałem. Podstawiono mi tym razem szklankę.
-Duszkiem! Duszkiem!
Duszkiem! - krzyczeli jeden przez drugiego... Miałem dość
wszystkiego, więc.. wypiłem... Pomogło, humor mi się poprawił....
-Ja muszę do toalety,
panowie, przepraszam...
-Nie musisz...
-Ależ muszę!
-Ależ wcale nie musisz!
-Wiesz lepiej ode mnie?
-Dobra, umówmy się...
Wypijesz szklaneczkę, no, pół szklaneczki i odprowadzę cię do
toalety!
-A kim ty...? Nie ważne.
Dawaj! - wypiłem. Patrzył na mnie jakoś dziwnie.
-Lepiej?
-Lepiej!
-Chcesz tam iść? -
wszyscy nagle na mnie spojrzeli.
-T.. tak... Chcę do
toalety!
-Wiesz kim jestem?
-Owszem, nie wiem, ale
muszę do łazienki! - pobiegłem nim znów zaczną mi przeszkadzać.
Oj, jak dobrze zdążyć na czas...
-Bartoszu? Bartoszu?
Wszystko w porządku? - stukają do drzwi. Odpierdoliło im?
-W kiblu jestem!!!
-Świetnie, nie zaglądaj
do wanny! - zrobiło mi się jakoś dziwnie. Oczywiście musiałem
zajrzeć. Siny, fioletowy facet, z długimi włosami z brodą,
otwarte oczy, wanna pełna brązowej mazi? Co to, co to jest do kurwy
nędzy?
-Wszystko w porządku?
-Dlaczego w mojej wannie
leży trup, kurwa?!
-Ach, ten...
-Co?
-Nie pamiętasz wiele z
poprzedniego dnia, Bartoszu?
-Jakiego dnia? -
strzeliłem bez sensu...
-Jak by to powiedzieć...
-Kopnąłeś w kalendarz
durny! - poznałem po głosiku palanta w białym garniturze.
Siedzę na kiblu i
patrzę. Trup w wannie. Obce oczy, obca twarzy, broda podobna, włosy
podobne... Siny jakiś, blady... Co ja robiłem wczoraj w nocy?
-ZENEK!
-Tak, Bartoszu?
-Co ja wczoraj robiłem w
nocy??
-Daj spokój... Włóż
spodnie i wstań z kibla...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz